Formuła audycji
Pomysłodawcą audycji był Grzegorz Wasowski (skrócony życiorys na końcu), który w 1980 r. uzyskał zgodę na jej zorganizowanie. Osobiście też dobierał jej repertuar, a także go opracowywał, ale zapowiadali ją spikerzy dyżurni prowadzący program w danym dniu. Stąd na zakończenie audycji zawsze padała formułka, że „audycję przygotował Grzegorz Wasowski”[1]. Słowa tej formułki dźwięczą mi w uszach dosłownie do chwili obecnej.
Formalnym powodem niedopuszczania Grzegorza Wasowskiego do występowania na antenie radiowej było nie posiadanie przez niego tzw. karty mikrofonowej uprawniającej go do prowadzenia audycji na żywo. W jego wypadku łatwo można było uzasadnić odmowę jej wydania, gdyż dziennikarz ten miał lekką wadę wymowy, co wówczas formalnie dyskwalifikowało go jako spikera prowadzącego własną audycję[2].
Faktycznym powodem były jednak względy cenzuralne władz obawiających się jego ewentualnych niekontrolowanych wypowiedzi na tematy polityczne zwłaszcza, że w 1980 r. był on organizatorem NSZZ „Solidarność” w Trójce[3]. Było to działanie typowo prewencyjne, gdyż nie prowadził on w tym czasie szerszej działalności politycznej (jawnej czy ukrytej).
Formuła audycji opierała się na prezentacji pełnych dyskografii czołowych wykonawców muzyki rockowej lat 60 i 70. a więc absolutnej klasyki tego gatunku. Wyjątkiem były tutaj dwie pierwsze serie audycji, w których nadano dyskografie gwiazd muzyki pop lat 70.: szwedzkiego zespołu ABBA i irlandzko-brytyjskiego kompozytora i wykonawcy GILBERTA O’SULLIVANA.
W tym czasie był to nowatorski pomysł, gdyż choć w Polskim Radio prezentowano płyty w całości już od końca lat 60., co wprowadził w swych audycjach Piotr Kaczkowski, to jednak nikt wcześniej nie zrealizował tego pomysłu z taką konsekwencją jak Grzegorz Wasowski.
Przyjęcie zasady prezentacji po kolei wszystkich płyt danego wykonawcy, spotkało się z bardzo życzliwym przyjęciem radiosłuchaczy. Popularność audycji wynikała więc z tego, że wyszła ona naprzeciw zapotrzebowaniu społecznemu, gdyż jak wcześniej wspomniano, w Polsce nie było wówczas należytego dostępu do zachodnich płyt z muzyką młodzieżową[4].
Tym bardziej należy więc pochwalić założenia programowe tej audycji przewidujące darmową prezentację w radio dyskografii wybranych wykonawców.
Początek emisji audycji w latach 1980-1981 przypadł na czas przełomu politycznego w Polsce. Był to czas masowego wystąpienia społeczeństwa przeciwko nieudolności rządów komunistycznych i księżycowej gospodarce wpędzającej większość społeczeństwa w biedę.
Zawirowaniom politycznym towarzyszyło pewne poluzowanie cenzury, co na pewno wpłynęło także na dopuszczenie do szerszego niż dotychczas dostępu w polskich mediach do kultury zachodniej. Zgoda władz na emisję audycji „Katalog Nagrań” była jednym z przejawów tego dopuszczenia.
W tamtym czasie nie było to takie oczywiste, gdyż jeszcze w latach 70. rzekomo liberalna ekipa Edwarda Gierka stanowczo dążyła do ograniczenia wpływu zachodniej muzyki na młodzież w kraju. Władze uważały bowiem, że deprawuje ona młodzież i odciąga ją od ideałów socjalizmu[5].
Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 r. wydawało się, że audycja nie zostanie już przywrócona na antenę. Stało się inaczej, gdyż władze wojskowe rządzące wówczas w kraju uznały muzykę rockową, za swoisty „wentyl bezpieczeństwa”, stąd pozwalały na organizowanie koncertów i emisję audycji radiowych z tego rodzaju muzyka w większym zakresie niż to miało miejsce w teoretycznie liberalnych latach 70.
Począwszy od wprowadzenia stanu wojennego doszło do dalszego ograniczenia dostępu Polaków do zachodnich dóbr kultury. Przejawiało się to skokowym wzrostem cen płyt winylowych, zwłaszcza tych importowanych ze strefy dewizowej. W takich okolicznościach przywrócona do życia w kwietniu 1982 r. audycja „Katalog Nagrań” była jednym z nielicznych źródeł dostępu do zachodniej muzyki młodzieżowej, zwłaszcza tej mniej komercyjnej.
W tym miejscu warto podkreślić, że w 1982 r. za przeciętna płacę[6] w Polsce można było kupić zaledwie jedną nową zachodnią płytę analogową z najnowszym repertuarem.
Biorąc pod uwagę te okoliczności tym bardziej trzeba docenić pomysł tej audycji i konsekwencję w jego realizacji. Dzięki niej tysiące młodych ludzi w Polsce mogło zapoznać się ze swoimi ulubionymi wykonawcami, a zarazem zaznać tej samej radości z obcowania z muzyką jaka mieli melomani na Zachodzie dzięki nieskrępowanemu dostępowi do muzyki na płytach i kasetach.
Dzięki tej audycji nie jeden obecnych fanów rocka po raz pierwszy mógł nagrać sobie na magnetofonie w dobrej jakości, choć tylko w wersji monofonicznej, swoje ulubione płyty lub takie z albumów które były nieosiągalne lub trudno dostępne także dla handlarzy muzyką na bazarach w PRL
Jednak to co było najwartościowsze w tej audycji, to systematyczność, a więc możliwość zapoznania się nie tylko z tymi najpopularniejszymi płytami, ale także takimi, które były mniej udane a zarazem mniej popularne, a często wcale nie mniej wartościowe niż płyty powszechnie uznane.
Formuła audycji była więc bardzo prosta, a zarazem użyteczna. Choć więc w sumie audycja nie szokowała jakimś szczególnym nowatorstwem była pod względem regularności prezentacji całych dyskografii nową jakością w Polskim Radio.
Sam twórca, czyli Grzegorz Wasowski tak wspomina tę audycję:
„Przygotowywałem wiele audycji muzycznych, ale szczególnie ciepło wspominam cotygodniowy „Katalog Nagrań”, którego formuła polegała na prezentowaniu wszystkich nagrań danego wykonawcy – wydaje mi się, że wcześniej nikt tej formuły nie stosował (zacząłem od moich ukochanych Beatlesów[7], potem było jeszcze wielu innych, a kiedy 13 grudnia 1981 roku przerwał cykl, to powróciwszy po czterech miesiącach do pracy, kontynuowałem go od miejsca, w którym został przerwany, co spotkało się z ogromną aprobatą słuchaczy). Szkoda jedynie, iż nie udało mi się przeforsować tytułu „Tylko dla kolekcjonerów”, ale nie wiedzieć czemu, słowo „kolekcjoner” miało wydźwięk nieprzyjemnie kapitalistyczny i dlatego musiałem ukontentować się <<katalogiem>>”[8].
W przeciwieństwie do kilku innych audycji muzycznych Polskiego Radia, np. „Minimaxu”, „Katalog” nie miał własnego sygnału dźwiękowego, czyli tzw. dżingla. Z tego powodu nawet w epoce był mniej kojarzony jako indywidualna audycja muzyczna przez przeciętnego słuchacza. Był to jeden z powodów jej dość słabego utrwalenia w pamięci słuchaczy.
Drugim takim powodem była nieznajomość głosu jej autora, przez co audycja brzmiała trochę automatycznie. Utrudniało to słuchaczom identyfikację z prowadzącym, a tym samym zapamiętanie audycji.
Źródła nagrań
Z powodu braku archiwaliów nie mogę z całą pewnością powiedzieć, skąd pochodziły prezentowane w audycji płyty. Analiza dostępnych danych pozwala przypuszczać, że większość płyt udostępnionych w audycji należała do prywatnej kolekcji Grzegorza Wasowskiego.
Przypuszczalnie brakujące płyty były przez niego wypożyczane na potrzeby audycji od innych osób lub instytucji. Jak już wspomniano, korzystanie z prywatnych kolekcji płytowych do prezentacji muzyki na antenie było powszechną praktyką stosowaną wówczas w Polskim Radio.
Wiele wskazuje na to, że kupowanie i gromadzenie drogich płyt przez G. Wasowskiego było jednym z powodów jego rozwodu z Moniką Olejnik w drugiej połowie lat 80.[9]. Ja pamiętam tę sprawę tak, że podczas rozprawy rozwodowej, której migawkę wyemitowano w jednym z dzienników TVP, na pytanie sędziego: „po co kupował wiele drogich płyt gramofonowych?” - Grzegorz Wasowski odpowiedział, że nabywał je, bo „były mu potrzebne do pracy zawodowej”.
Zabawne jest to, że była to prawda i fałsz jednocześnie, gdyż faktycznie do realizacji tej audycji Wasowski potrzebował tych wszystkich płyt, więc je kupował, ale także fałsz, gdyż gromadził te płyty także dla własnej przyjemności. Podobnie postępowali także inni redaktorzy muzyczni zatrudnienie wówczas w Polskim Radio.
Środki G. Wasowskiego musiały być jednak ograniczone, skoro w prezentowanych dyskografiach brakowało niekiedy ważnych płyt, a także samych wykonawców (o tym szerzej w jednym z dalszych akapitów).
Jest też wielce prawdopodobne, że część płyt przedstawianych następnie w audycji autor pozyskał drogą wypożyczenia od osób trzecich – w tym czasie w podobny sposób nagrania zdobywali także inni dziennikarze Polskiego Radia. Przykładowo Wojciech Mann na potrzeby audycji o muzyce krajów południowoamerykańskich wypożyczał płyty z potrzebnym repertuarem z ambasad wspomnianych krajów w Warszawie[10].
Z dziejów płyty winylowej
Pierwotnym i podstawowym nośnikiem dźwięku do tej audycji była oczywiście tradycyjna płyta gramofonowa, czyli popularny winyl. Był to krążek z tworzywa z zapisanym spiralnie (dośrodkowo) nagraniem. Analogowy sygnał dźwiękowy zapisany był metodą elektromechaniczną, a odtwarzano go za pośrednictwem gramofonu analogowego. Z tego powodu płytę tę nazywa się też analogową.
Na przełomie lat 70./80. wszystkie płyty winylowe miały już tzw. stereofoniczny zapis mieszany, polegający na tym, że płyty nagrywane były metodą kombinacji zapisu wgłębnego i poprzecznego w jednym rowku co dawało dwa niezależne przebiegi dźwiękowe.
U progu lat 80. XX w. wszystkie typowe płyty gramofonowe, to płyty stereofoniczne wykonane z polichlorku winylu i polioctanu winylu z dodatkiem stabilizatorów i barwników. Od rodzaju tworzywa nazywano je płytami winylowymi, lub czarnymi, od najczęstszego rodzaju barwnika. Typowy winyl zwany longplayem (LP) miał 30 cm średnicy i odtwarzany był z prędkością 33 1/3 obr./min przy zakresie zapisywanych częstotliwości od 20 do 20.000 Hz.
Istniały też małe płyty winylowe zwane singlami (przez P. Kaczkowskiego uporczywie nazywane dwójkami) o średnicy 25 cm. Do ich zamocowania w gramofonie najczęściej potrzebny był specjalny plastikowy pierścień z otworem o średnicy 38,5 mm. Odtwarzano je z prędkością 45 obr./min.
Niektóre z prezentowanych w audycji płyt nagrano w upowszechniającej się od 1975 r. technice „direct-cut-disc” („płyta nacinana bezpośrednio”), oznaczającej technologię bezpośredniego nacinania rowków na płycie z pominięciem magnetofonów (w celu eliminacji szumów). Były to też płyty grubsze niż standardowe, w celu lepszej stabilizacji podczas odtwarzania na talerzu gramofonu.
Jeszcze większą innowacją były wprowadzone na rynek w 1979 r. się płyty z nadrukiem „digital recording” („nagranie cyfrowe”). Nagrywano je za pośrednictwem magnetofonów cyfrowych z przetwornikami analogowo-cyfrowymi (ADC – analog digital converter). W 1980 r. uzupełniono to technologię DMM (direct metal mastering), polegającą na stosowaniu miedzianych oryginałów płyt zamiast matryc lakierowanych.
Wydaje się jednak, że tego rodzaju płyt prawie nie było w naszej audycji, gdyż były one bardzo drogie i trudno dostępne. Przypuszczalnie w tej technice były nagrane jedynie niektóre z płyt zespołu THE POLICE prezentowanych w audycji.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że wszystkie te nowinki techniczne nie miały większego znaczenia, skoro w ostatecznym rozrachunku płyty te nadawano później z taśmy. Jednak takie ulepszone płyty przegrane na taśmę lepiej brzmiały niż iż odpowiedniki wykonane w starej technice. W tym kontekście największym mankamentem była monofoniczna technika emisji audycji.
Na zakończenie tego wątku trzeba też wskazać na pewien mankament płyt winylowych, a mianowicie pojawiające się co pewien czas trzaski, nawet na fabrycznie nowych krążkach. Przy przegrywaniu na magnetofon nadal były one słyszalne, stąd występowały także podczas prezentacji w tej audycji. Wielu ludzi do dzisiaj pamięta te trzaski, słyszalne zwłaszcza w cichszych fragmentach muzyki.
Przypisy:
[1] Pamiętam to z autopsji, gdy w młodości słuchałem tej audycji. Zawsze wówczas zastanawiałem się na dwiema kwestiami: kim jest ten Grzegorz Wasowski? i skąd ma te wszystkie płyty, jakie prezentuje w tej audycji?
[2] Na wadę wymowy Wasowskiego wskazywał kiedyś m.in. anonimowy wpis w Internecie. To oczywiście nie była wada uniemożliwiająca mówienie do mikrofonu, zwłaszcza, że podobną „mamrotającą” wadę ma też W. Mann, a jego nikt nie pozbawił możliwości występowania przed mikrofonem.
[3] To już był poważny zarzut, zwłaszcza w latach 1980-1981, czyli okresie przełomu politycznego w Polsce, ale dziwnym trafem Wasowski przeżył weryfikację w Trójce w stanie wojennym i nadal pracował w PR i przygotowywał audycję „Katalog Nagrań”.
[4] Problem ten opisano szerzej we wcześniejszym rozdziale.
[5] Z tego powodu na początku dekady lat 70. ekipa E. Gierka, rzekomo otwarta na Zachód, nakazała zdjęcie z anteny radiowej audycji z muzyką młodzieżową. Dopiero fala wielkiego niezadowolenia wśród młodszej części społeczeństwa sprawiła, że władze wycofały się z tego pomysłu. Dla zachowania twarzy część audycji wówczas wycofano z ramówki, np. „Fonomax” a inne powróciły pod zmienionymi tytułami, np. „Mój Magnetofon” W. Pogranicznego stał się „Kiermaszem Płyt”.
[6] W 1982 r. było to miesięcznie 11.631 zł, czyli ok. 30 dolarów wg kursu czarnorynkowego. Dolar na czarnym rynku kosztował wówczas ok. 400 złotych (oficjalny kurs dolara wynosił 86 zł). W tym czasie pół litra krajowej wódki w Peweksie kosztowało wówczas 65-85 centów, a pierwsza lepsza płyta zachodnia ok. 10 dolarów.
Przy tej okazji trzeba wskazać, że brakom towarów, czyli załamaniu równowagi rynkowej, miały przeciwdziałać podwyżki cen urzędowych. Zaczęły się dwa miesiące po wprowadzeniu stanu wojennego i trwały przez całe lata 80. W 1982 roku ceny wzrosły o 101 procent, w następnych latach zwiększały się rocznie o 15 - 25 procent.
[7] W tym miejscu G. Wasowski się raczej pomylił, gdyż na chwilę obecną z całą pewnością można powiedzieć, że dyskografia THE BETLES nie była w tej audycji nigdy prezentowana.
[8] E. WINNICKA, C. ŁAZARKIEWICZ, dz. cyt., s. 176.
[9] Obecnie trudno to udowodnić źródłowo, ale pamiętam tę migawkę w jednym z dzienników TVP emitowanych każdego dnia podczas której poinformowano, że rozeszła się para znanych dziennikarzy radiowych, czemu towarzyszyła migawka z sali sądowej. W migawce tej nie pokazywano twarzy osób, ale słychać było wypowiedzi Wasowskiego i Olejnik.
[10] W. MANN, dz. cyt., s. 92.
Foto z portalu Pixabay
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz