środa, 20 października 2021

Opis i spis treści audycji „Wieczór płytowy” i „Wieczór z płytą kompaktową” 1983-1991 cz. 3

 

Kasety Stilon Gorzów "Low Noise"
na jakich początkowo nagrywałem audycję

„Wieczór płytowy” od strony kulis

Na wstępie trzeba powiedzieć, że Tomasz Szachowski od początku chwalił się zawsze tym, że w przeciwieństwie do innych ówczesnych audycji muzycznych w Polskim Radiu, iż „Wieczór płytowy” prowadzony był na żywo. Innymi słowy, że prezentowana w nim muzyka i towarzysząca jej zapowiedź odbywały się w czasie rzeczywistym gdy audycja była na antenie. I faktycznie w większości razy tak było, zwłaszcza podczas bezpośrednich transmisji koncertowych z Sali Kongresowej w Warszawie, czy znacznej ilości programów. Dowodem na to mogę być różnego rodzaju incydenty jakie podczas takich transmisji na żywo miały miejsce, np. przerwy w łączności, czy przeskakujące ścieżki na płytach CD. Ja zapamiętałem takie zdarzenie w dniu 21 X 1990 r., kiedy w audycji podczas prezentacji album „Time And A Word” zespołu Yes, na utworze „Sweet Dreams” nagle zaczęła przeskakiwać ścieżka, a przez to nie dało się go odtworzyć w całości. Przypuszczalnie płyta była wadliwa, lub uszkodzeniu uległ laser w odtwarzaczu CD zainstalowanym w studio radiowym.

Jednak pewna część audycji „Wieczoru płytowego”, przypuszczalnie około połowy audycji, nagrywane było wcześniej na taśmie i dopiero potem odtwarzane na antenie radiowej. Taka praktyka nie była w ówczesnych realiach czymś nietypowym, a wręcz odwrotnie. Właściwie wszystkie ówczesne audycje radiowe były wcześniej nagrywane na profesjonalnych taśmach szpulowych w studiu i dopiero potem odtwarzane na antenie radiowej. Dlaczego tak robiono? Po pierwsze taka była też praktyka w zachodnich rozgłośniach radiowych, ale głównie w latach 50. i 60, bo od lat 70. tamtejsze stacje radiowe starały się już wszystko emitować na żywo.

W Polsce okresu PRL ociągano się z wprowadzeniem tej innowacji ze względów cenzuralnych. Chodziło o to, aby każdy program, nawet tak banalny jak audycja muzyczna, przed emisją został sprawdzony przez cenzorów, czy nie zawiera szkodliwych dla władzy treści. To mogły być treści słowne w zapowiedzi, ale także mogły one wynikać z samego doboru przez prowadzącego wykonawców. Z tego względu każda działający wówczas w Polsce program radiowy miał w swej siedzibie pomieszczenie, w którym urzędował cenzor nadzorujący programy mające zostać wyemitowane na jego antenie. Taki cenzor pracował także w Programie IV, a potem II PR. Bezpośredni nadzór nad tym co było przygotowywane sprawował tzw. realizator nagrań (dźwięku), który bezpośrednio obsługiwał aparaturę nadawczą i nagrywającą i który w każdej chwili mógł przerwać jakiś program na żywo, czy wcześniej tworzone nagranie, gdyby uznał, że zawiera szkodliwe dla komuszego państwa treści. Oczywiście wszystko to odbywało się pod pozorem dobra radia, prezentera czy słuchaczy. 

Dowodem na to, że przynajmniej niektóre „Wieczory płytowe” były nagrywane wcześniej, a dopiero później pojawiły się na antenie radiowej jest dostępny w Internecie filmik pokazujący jak wyglądał proces przygotowania takiej audycji. Widać na nim Tomasza Beksińskiego nagrywanego przez swego ojca Zdzisława, który przygotowywał pełny program jednego z „Wieczorów płytowych” wyemitowanego dopiero w dniu 1 XI 1989 r. Widać na nim młodego Beksińskiego jak przygotowuje zapowiedzi dwóch płyt: „The Love Songs” z 1984 r. Petera Hammilla i „A Curious Feeling” z 1979 r. Tony Banksa. Na filmiku tym widzimy też jak wyglądało ówczesne studio radiowe Programu IV (raczej było dość biedne), a także przewijanie taśmy z całym programem w celu złożenia jej na półce do oglądu cenzora. 

W samych początkach istnienia audycji nagrania prezentowano w niej z oryginalnych płyt analogowych, a dopiero później kilka miesięcy po jej powstaniu zaczęto nadawać ją prawie wyłącznie z płyt kompaktowych. Napisałem prawie, bo znacząca część nagrań nadal prezentowana była w niej z płyt winylowych, zawsze wtedy, gdy prowadzący nie mieli ich kompaktowych odpowiedników, czy nie zostały jeszcze wydane na CD. A że były to początki tej techniki, to katalog dostępnych płyt kompaktowych nawet na Zachodzie był bardzo ograniczony (na co wskazałem już wcześniej). Ostatnią audycję nadaną w całości z nośnika analogowego nadano 1 V 1986 roku. Udostępniono wówczas m.in. płytę Leszeka Windera - "Blues Forever". Do ich odtwarzania używano zainstalowane w studio dźwiękowym studyjne gramofony analogowe, ale nie mogę z całą pewnością powiedzieć jakiej firmy. Przypuszczalnie, podobnie jak studyjne magnetofony szpulowe, były to produkty niemieckie lub zrobione w Polsce na licencji niemieckiej np. firmy Telefunken. Ale równie dobrze mogły to być produkty węgierskiej firmy Melchabor znanej w erze socjalistycznej z produkcji profesjonalnego sprzętu do studiów radiowych i telewizyjnych. 

Tak nawiasem mówiąc, w początkach istnienia audycji, wszystkie co lepsze wydania winylowe także były już wydawane na bazie zapisu z taśm cyfrowych. Dotyczyło to oczywiście w pierwszej kolejności muzyki klasycznej. Przykładem takiej płyty jest np. album z dwoma dziełami: „Appalachian Spring” Aarona Coplanda i „Three Places In New England” Charlesa Ives’a w wykonaniu The Saint Paul Chamber Orchestra pod dyrekcją Dennisa Russela Davisa, wydana przez wytwórnię Sound 80. Inc. w 1978 r. Natomiast pierwszym albumem winylowym nagranym na podstawie cyfrowej w muzyce popularnej był album Ry Coodera „Bop Till You Drop” wydany przez Warner Bros w 1979 r. W zakresie muzyki popularnej wzorcowym przykładem tego rodzaju cyfrowych winyli był luksusowy box „The Beatles: The Collection” zawierający 14 płyt winylowych zespołu The Beatles wydany w październiku 1982 r. przez amerykańską wytwórnię MFSL. Wcześniej, bo w 1978 r. podobny zestaw nagrań wydała też wytwórnia EMI w Wielkiej Brytanii. Jednak tego rodzaju wydania winyli były rzadkie i drogie, a przez tym samym nie były osiągalne dla prowadzących audycję. 

Przełomem, była pierwsza prezentacja w tej audycji płyty kompaktowej i odtwarzacza laserowego oraz ich możliwości dźwiękowych, co miało miejsce w dniu 24 VII 1983 r. Odtwarzano wówczas jedną z pierwszych dostępnych masowo płyt z muzyką popularną wydanych na CD, czyli album „Avalon” zespołu Roxy Music. Z tej okazji Tomasz Szachowski zaprosił do studia radiowego wielu swych kolegów dziennikarzy, w tym Wojciecha Manna, który ze znaną sobie flegmą i nonszalancją wypowiedział słynne słowa: „Więc ja mogę posmarować tę płytę marmoladą, a potem wytrzeć, i ona będzie grała tak jak przedtem?”

Niestety, z powodu braku danych, nie jestem w stanie z całą pewnością podać nazwy odtwarzacza płyt kompaktowych z jakiego korzystano podczas emisji tego programu. Ale na pewno był to jeden z odtwarzaczy CD pierwszej generacji, firm: Philips lub Marantz, a przypuszczalnie było to urządzenie firmy Sanyo. Dlaczego akurat tego wytwórcy? Bo to była jedna z nielicznych zachodnich firm o zaawansowanej technologii sprzedawana w Polsce okresu PRL. Jej wybory były dostępne w sklepach Pewexu, a sama firma chętnie udostępniała je do mediów dla celów promocyjnych. Mogło to być np. urządzenie Sanyo DAD-M15 z 1983 r. z pionową kieszenią kasety na płytę CD. Pamiętam też, że firmie Sanyo dziękowano też często na antenie Polskiego Radia czy TVP za udostępnianie swoich produktów.

Jakiś czas potem Tomasz Szachowski zorganizował wśród słuchaczy „Wieczoru płytowego” konkurs na polską nazwę urządzenia do odtwarzania płyt kompaktowych. W tym czasie płyty kompaktowe nazywano z angielska Compact Disc, a urządzenia do ich odtwarzania nazywano CD-Playerami. Na ten konkurs słuchacze nadesłali wiele propozycji, w tym takie jak laserofon, komapktplajer, czy światłograj. Z tego co pamiętam ostatecznie przyjęto nazwę odtwarzacz płyt kompaktowych. Jestem ciekaw czy sam Szachowski pamięta jak zastanawiał się nad tym, jak ktoś wpadł na tak bardzo polską nazwę jak światłograj, do tego wysoce zaawansowanego sprzętu elektronicznego jakim był odtwarzacz CD. 

Jednym z gości tej audycji był też inżynier dźwięku Leszek Michniewicz, z którym później Szachowski prowadził cykl programów pod wspólnym tytułem „Zakłócenia odbioru”. Nadawano je w niedzielne przedpołudnia i dyskutowano w nich nad rożnymi kwestiami technicznymi związanymi z przesyłem sygnału radiowego i zakłóceniami jakie występowały podczas emisji, w studio radiowym i finalnie u słuchaczy w domach. Szybko też okazało się, że czym innym jest dysponowanie sygnałem cyfrowym w studio radiowym, a czym innym jest sygnał docierający do słuchaczy w domach. Ale nawet jak ten sygnał z powrotem z cyfrowego zamieniono w analogowy, to i tak był on lepszy niż sygnał analogowy uzyskany z płyty winylowej, choćby z tej przyczyny że miał większe pasmo przenoszenia i pozbawiony był jej trzasków. Z drugiej strony, od początku techniki cyfrowej, także nieliczni jeszcze wtedy polscy audiofile uznali, że muzyka w formie cyfrowej z płyt kompaktowych jest pozbawiona naturalnego analogowego ciepła miłego dla ludzkiego ucha, za to jest mechaniczna i odhumanizowana. W każdym razie takie sygnały owi audiofile przesyłali listownie lub telefonicznie do redakcji programu. 

Z czysto technicznego punktu widzenia płytę kompaktową i urządzenie służące do jej odtwarzania bardziej dogłębnie omówili Andrzej Kurek i Zdzisław Kamiński w jednym z odcinków programu „Sonda”. Nadano go w dniu 29 XII 1983 r. pt. „Wideo ‘83” w Programie 1 TVP. Do odtwarzania muzyki wykorzystano w nim odtwarzacz firmy Philips CD 202 z 1983 r. Nie jest wykluczone, ze tego samego odtwarzacza używano także podczas „Wieczorów płytowych”. 

Podobnie jak w wypadku innych audycji muzycznych Polskiego Radia w tamtym czasie, jednym z warunków jej istnienia było pozyskiwanie przez prowadzącego najnowszych płyt z muzyką. Wynikało to z tej prostej przyczyny, że Polskie Radio, poza małymi wyjątkami, nie posiadało wtedy własnej fonoteki. Oczywiście sam Szachowski może miał pewną ilość płyt, którą mógł prezentować na antenie radiowej, ale nawet jak je miał, to były to raczej płyty z muzyką jazzową którą cenił, ale na pewno nie miał najnowszych płyt z popem i rockiem.

Aby zaradzić temu problemowi postanowił zapraszać do audycji ludzi, którzy mieli takie najnowsze płyty i chcieli je udostępnić na antenie radiowej. Nagrodą dla nich był sam występ przed mikrofonem radiowym, co wówczas było marzeniem wielu ludzi w Polsce. Cześć z takich zaproszonych gości była zresztą dziennikarzami muzycznymi, czy koneserami określonych gatunków muzyki. Najczęstszym gościem „Wieczoru płytowego” był Tomasz Beksiński, który z biegiem czasu stal się praktycznie jego współtwórcą. Ale płyty w tej audycji udostępniali i je zapowiadali także: Antoni Piekut, Andrzej Paweł Wojciechowski, Jan Weber, Wojciech Krolopp, Jadwiga Skolarska, Jerzy Kordowicz, Janusz Herod, Józef Jakubiec, Leszek Michniewicz, Marek Niedźwiecki, Janusz Kosiński, Bogdan Fabiański, Jerzy Jop, Jacek Demkiewicz, Wojciech Leśniak, Roman Rogowiecki, Piotr Majewski, Tomasz Tłuczkiewicz, Andrzej Marzec, Włodzimierz Kleszcz. Taka metoda pozyskiwania płyt do audycji została w praktyce wypróbowana przez Szachowskiego już w końcu lat 70., kiedy prowadził on w Programie III audycję „Trzy kwadranse jazzu”. Już wówczas zapraszał do niej gości dysponujących prywatnymi płytami, w celu ich prezentacji na antenie radiowej w ramach cyklu „dyskografie”. 

Jednym z gości audycji był też Marek Gaszyński prowadzący konkurencyjne audycje muzyczne w Programie IV: najpierw „Słuchajmy razem” a potem „Klub stereo”. W bliżej mi nie znanych okolicznościach, w okresie od 1 IV do 2 IX 1984 r. przejął on prowadzenie „Wieczoru płytowego”. Spotkało się to z ostrymi reakcjami słuchaczy i samego Szachowskiego, który wygłosił z tego powodu oświadczenie na antenie radiowej. Pamiętam, że była w nim mowa o tym, że to on wymyślił formułę tej audycji, stąd inne osoby mające swoje własne audycje nie powinny jej zmieniać, a jak chcą zmian, to powinny to zrobić we własnych audycjach. Po tych wydarzeniach Gaszyński zniknął z „Wieczoru płytowego” na zawsze.

Tylko jeden raz w dniu 20 XI 1983 r. do audycji zaproszono Piotra Kaczkowskiego, który zaprezentował w niej dwie płyty: Steamhammer - "Mountains" (1970) brytyjskiego zespołu Steamhammer i „Swordfishtrombones” (1983) Amerykanina Toma Waitsa. Obaj ci wykonawcy byli wówczas w Polsce praktycznie nieznani. Przy okazji tej prezentacji Kaczkowski dał pamiętny komentarz, iż wie że przygotowane przez niego płyty zdenerwują wielu słuchaczy liczących na kolejną płytę Genesis, czy innych gigantów klasycznego rocka, ale liczy na to, że przynajmniej niektórzy ze słuchaczy ucieszą się z tej nowej nieznanej im muzyki.

Z biegiem czasu i postępującym tanieniem płyt kompaktowych, a zarazem coraz większą ich dostępnością, własny zbiór tego rodzaju płyt powstał też w Polskim Radiu. Niektóre z nich kupowano, ale niektóre przypuszczalnie jedynie wypożyczano z zachodnich ambasad, czy zaprzyjaźnionych instytucji. Z tego powodu w dniu 18 X 1987 r. w audycji podano pobudzającą wyobraźnię słuchaczy informację o uzyskaniu przez Polskie Radio dostępu do tysiąca pięciuset płyt kompaktowych. W końcu lat 80. nowym ważnym źródłem pozyskiwania płyt do audycji były powstające w Warszawie jak grzyby po deszczu wypożyczalnie płyt kompaktowych. Do „Wieczoru płytowego” najczęściej wypożyczano płyty kompaktowe z następujących wypożyczalni: Digital” w Al. Jerozolimskich 2 (naprzeciw Muzeum Narodowego), „Combo” przy ul. Słupeckiej 8 i na Rynku Starego Miasta 2, „Underground” przy ul. Filtrowej 68 i „Na skraju” przy ul. Szolc-Rogozińskiego 3. Z tego powodu podziękowania dla właścicieli tych wypożyczalni, były stałym rytuałem osób prowadzących tę audycję na przełomie lat 80. i 90. 

Bardzo charakterystycznym sygnałem dźwiękowym audycji, emitowanym zawsze na jej początku i końcu był początkowy fragment nagrania „San Lorenzo” z albumu „Pat Metheny Group” wydanego przez niemiecką wytwórnię ECM w 1978 r. Był to sygnał nie przypadkowy i wynikał z preferencji Szachowskiego, który nigdy nie ukrywał, ze lubi muzykę jazzową, a gitarzysta Pat Metheny jest jednym z jego faworytów. Trzeba przyznać że był to sygnał wyjątkowo oryginalny, bo wyjątkowo oryginalna ale i trudna w odbiorze była ta kompozycja. I aż trudno uwierzyć, że ta dość nieprzystępna kompozycja została zaakceptowana i przyswojona przez słuchaczy. To dowód na to, że nawet trudną kompozycję jak się puści na antenie radiowej kilkaset raczy, to stanie się popularna.

Uwaga do foto kaset!

Na pewno znajdą się Tacy, którzy będą się chwalić jakie to oni mieli te 37 lat temu super zachodnie kasety z "Pewexu" do nagrywania tej audycji. Może i mieli, a myślę że takie kasety w dużych ilościach miał mało kto,. Ja byłem biedny i z ledwo mogłem sobie pozwolić jedynie na polskie kasety. A i tak bardzo trudno było je wtedy kupić, bo panował gigantyczny kryzys gospodarczy. Faktycznie to był nie tyle kryzys klasyczny, co wielki niedobór towarów (kryzys w kapitalizmie, to nadprodukcja).

środa, 8 września 2021

Opis i spis treści audycji „Wieczór płytowy” i „Wieczór z płytą kompaktową” 1983-1991 cz. 2


Odtwarzacz płyt CD CDP-101
produkowany w latach 1982-1985

Ogólna charakterystyka audycji

Nadawana od początku wyłącznie w systemie „stereo” audycja „Wieczór płytowy” funkcjonowała w okresie od 13 III 1983 do 24 III 1991 roku, czyli przez osiem lat. Dopiero z dniem 6 IV 1986 r. nazwę audycji przemianowano na „Wieczór z płytą kompaktową” (ale mogło to być także trochę wcześniej). Z dniem 1 VII 1990 r. jej początek na stałe przesunięto na godz. 21.05 przywracając jej pierwotną nazwę „Wieczór płytowy”. W 2017 r. dzięki inicjatywie kilku entuzjastów na czele z Przemysławem Psikutą i pozyskaniu do tego projektu Tomasza Szachowskiego „Wieczór płytowy” został przywrócony do życia i ponownie rozpoczęto jego emisję w Programie II PR. Ja jednak tego najnowszego okresu jego historii nie ująłem już w swym opisie. Nie oznacza to jednak, że to nowe wcielenie tej audycji jest złe, a wręcz przeciwnie, uważam że jest bardzo dobre, ale ja postanowiłem się skupić wyłącznie na jej najstarszych dziejach.

W klasycznym okresie swego istnienia audycja „Wieczór płytowy” nadawana była raz w tygodniu, początkowo rozpoczynała się w niedzielę o godz. 22.20 w Programie IV Polskiego Radia, a później także w inne dni tygodnia, zwłaszcza w okresie świąt. Z dniem 3 VII 1983 r. audycję zaczęto emitować w Programie II PR, w związku z wspomnianym już przenumerowaniem programów, od tego momentu zaczynała się o godz. 22.00. Począwszy od 4 XI 1984 r. audycję podzielono na dwie części i zaczęto nadawać w godz. od 18.00 do 21.00 i a potem od 21.20 do 00.15 w nocy. Stereofoniczna forma audycji powodowała, że inne audycje muzyczne PR nie mogły się z nią równać pod względem jakości technicznej, zwłaszcza te nadawane w Programie III. I choć w tym ostatnim programie prezentowano o wiele większą różnorodność stylów muzycznych i płyt, to jednak z powodu tego, że przez większość lat 80. na znacznej połaci naszego kraju, w tym tam gdzie mieszkałem, nadal był to jedynie przesył jednokanałowy, to z definicji były to audycje mniej atrakcyjne, bo jedynie monofoniczne.

W „Wieczorze płytowym” była możliwa prezentacja nawet kilku płyt pod rząd, gdyż był on dość długi, bo jak już wskazano, obejmował z przerwami po kilka godzin czasu antenowego. Nadawanie w systemie stereo, dugi czas trwania, trafny dobór repertuaru i możliwość nagrywania wielu najnowszych płyt z muzyką popularną sprawił, że w latach 80. właśnie to ta audycja stała się ulubioną dla wielu słuchaczy Polskiego Radia. Ważny też był dzień w jakim ją nadawano, czyli ów niedzielny wieczór, kiedy wszyscy mieli czas na jej spokojne wysłuchanie. I to właśnie z tego powodu konkurencyjne audycje „Słuchajmy razem” a potem „Klub stereo” nadawane w tym samym programie IV, a potem II cieszyły się mniejszą estymą wśród słuchaczy tylko dlatego, że nadawano je w tygodniu, kiedy większość ich potencjalnych odbiorców nie miała czasu aby ich słuchać i je nagrywać.

„Wieczór płytowy” wyróżniał się też pod względem doboru płyt, bo dzięki prezentowanej w nim różnorodności stylów i wykonawców (co nie koniecznie zawsze mi się osobiście podobało) doskonale wpisywał się w oczekiwania swoich odbiorców, a ponadto był bardzo dobrze przygotowany merytorycznie. W obu ostatnich wypadkach było to zasługą jego głównego twórcy, czyli Tomasza Szachowskiego. Nie tylko potrafił on zadbać o zróżnicowany repertuar, co nie jest znowu takie oczywiste, ale także postarał się o ściągnięcie do studia całej rzeszy współpracowników (do każdego rodzaju muzyki innych). Zadbał też o to, aby przed prezentacja każdej płyty znalazła się krótka, ale dobrze przygotowana zapowiedź. Oczywiście takie zapowiedzi posiadały także inne ówczesne programy muzyczne PR, ale istota polegała na nadaniu takiej zapowiedzi oryginalności kojarzącej się tylko z tą audycją. Przede wszystkim miało to jednak znaczenie praktyczne, stąd przed prezentacją każdego albumu prowadzący audycję redaktor przedstawiał niezbędne informacje o wykonawcy i odtwarzanej płycie. Tytuły utworów podawane były powoli, w oryginale i z polskim tłumaczeniem, tak, aby można było je zapisać. Każda z takich zapowiedzi zawierała także informacje o dokładnym czasie całej płyty i każdego z utworów, a wszystko po to, aby słuchacze mogli sobie dobrać do tego odpowiednią długość taśmy na szpuli czy kasecie.

Początkowo płyty CD dzielono na dwie części, tak jakby grano je albumów analogowych. Z biegiem czasu nastąpiło jednak wydłużenie czasu muzyki zapisanej na płytach kompaktowych. Nie było to przypadkowe, bo pozwalały na to możliwości techniczne tej płyty, a także miało to znaczeni biznesowe. W tym drugim wypadku chodziło o to, że koncerny chcąc zachęcić fanów do zakupu nowego drogiego sprzętu odtwarzającego i płyt CD umieszczały na nich dodatkowe nagrania jakich nie było w oryginalnych winylowych wydaniach. Z tego powodu długość tych samych albumów w wersjach na CD była najczęściej dłuższa od ich analogowych odpowiedników. W takich okolicznościach w późniejszym okresie istnienia audycji podział czasu emisji dostosowano do długości tych dłuższych płyt i możliwości ich nagrania przez fonoamatorów. Przykładowo prezentację takiej dłuższej płyty CD przeprowadzono tak, że dzielono ją na dwie nierówne części np. na 45 minut i 30 minut lub np. na 2 razy po 30 minut itp. Te długości były odpowiednikami stron typowych kaset magnetofonowych.

Słowo o historii płyt kompaktowych

„Wieczór płytowy” kojarzy się wszystkim przede wszystkim z płytami kompaktowymi. I faktycznie to właśnie w tej audycji po raz pierwszy na dużą skalę zaczęto wykorzystywać je do prezentacji muzyki w Polskim Radiu. Opis jak do tego doszło znajduje się w dalszym akapicie, ale w tym miejscu trzeba też powiedzieć parę słów o historii płyty kompaktowej.

Płyta kompaktowa (ang. Compact Disc) to wykonany z poliwęglanu krążek z informacją w postaci cyfrowej odczytywany za pomocą wiązki światła z lasera optycznego. Głównym celem jego powstania była chęć stworzenia nowego nośnika do nagrywania i przechowywania dźwięku. Pierwsze płyty CD-Audio kodowane przy pomocy systemu PCM mogły pomieścić do 74 minut muzyki, co odpowiadało 650 MB danych. Dopiero w latach 90. upowszechniły się płyty CD zdolne pomieścić do 80 minut dźwięku lub 700 MB danych. Obecne płyty CD mogą pomieścić ich jeszcze więcej.

Płyta kompaktowa przechowuje cyfrowy zapis dźwięku w standardzie zgodnym z tzw. czerwoną księgą (ang. red book). Płyta taka ma średnicę 120 mm, grubość 1.2 mm i przeciętnie waży ok. 15 g, a długość spirali z zapisanymi danymi na typowej płycie to ok. 5,4 km. Dane cyfrowe na płycie są zapisane w postaci zer i jedynek co fizycznie na płycie przyjęło postać mikrowgłębień i fragmentów płaskich. Odczyt danych cyfrowych na płycie kompaktowej odbywa się odwrotnie niż płyty winylowej, a więc od środka w kierunku jej krawędzi, czemu towarzyszy spadek jej prędkości obrotowej. Jednak istotą odtworzenia takiego zapisu czytelnego dla ucha człowieka jest posiadanie przez urządzenie odtwarzające przetwornika cyfrowo-analogowego, który im jest lepszy, tym bardziej naturalnie analogowo oddaje brzmienie dźwięków cyfrowych zapisanych na płycie. Dopiero po przetworzeniu zapisu cyfrowego w analogowy zapisane na płycie CD dane stawały się dźwiękiem zrozumiałym dla ucha człowieka.

Taka standardowa płyta CD-Audio mogła przenieść dźwięk o częstotliwości do 22,05 kHz, co było możliwe dzięki wysokiej częstotliwości próbkowania wynoszącej 44,1 kHz i rozdzielczości 16 bitów na próbkę. W chwili wypuszczenia płyt CD na rynek uważano, że płyty kompaktowe są niezniszczalne, bo nie zużywają się podczas odtwarzania. I faktycznie odczytujący je laser ich nie niszczył tak jak igła płyty winylowe. Ale późniejsza praktyka wykazała, że płyty CD było można łatwo porysować, a co gorsze, stwierdzono, ze mogą się one utleniać, a przez to tracić swe właściwości dźwiękowe. Pogarszały się one zresztą w miarę jak płyta kompaktowa stawała się coraz bardziej masowa, a na materiale koniecznym do jej wytwarzania zaczęto oszczędzać.

Płyta Audio-CD była wspólnym dziełem koncernów Philips i Sony. Pierwszą wersję płyty kompaktowej oba koncerny opracowały niezależnie od siebie już w połowie lat 70. XX w. Pierwszy publicznie zaprezentował wyniki swych prac koncern Sony w 1977 r. Prace nad nową technologią przyspieszyły, gdy w 1979 r., obie firmy podpisały umowę o współpracy w tym zakresie. Jej wynikiem było ostateczne opracowanie standardu technicznego płyty kompaktowej i urządzenia do jej odtwarzania. Zaprezentowano je w dniu 17 VIII 1982 r. podczas światowej premiery płyty CD-Audio w fabryce w Langenhagen w Niemczech (wówczas należącej do Phillipsa). Na nielicznych prezentowanych w epoce zdjęciach czy filmach wyglądała ona jak zakład z przyszłości, w którym wszyscy pracownicy musieli chodzić w białych kombinezonach i hełmach, a procedury związane z produkcją płyt CD były jakby żywcem wyjęte z laboratoriów biologicznych o najwyższym stopniu zagrożenia.

 Pierwsze płyty i odtwarzacze CD zostały wprowadzone do masowej sprzedaży we wrześniu 1982 roku w Japonii. Jako pierwszy trafił do sklepów odtwarzacz firmy Sony CDP-101. W Europie pierwszym masowo produkowanym i sprzedawanym tego rodzaju urządzeniem był produkt firmy Philips CD-100. Wprowadzono go do sprzedaży dopiero w marcu 1983 r., ale była to konstrukcja z 1982 r. Jego wiernym odpowiednikiem na rynku japońskim był Marantz CD 63. W epoce, odtwarzacze te były bardzo drogie, bo kosztowały po ok. 1000 ówczesnych dolarów. Dla ówczesnego Polaka była to astronomiczna suma, bo były to pełne ponad trzyletnie przeciętne zarobki w naszym kraju.

 Wraz z nowymi odtwarzaczami wprowadzono do sprzedaży płyty z muzyką rozrywkową wydane na nowym nośniku dźwięku: w Japonii był to album Billy Joella „52nd Street” (1978) wydany przez koncern Sony we wrześniu 1982 r., a w Europie album „The Visitors” (1981) zespołu ABBA wydany w marcu 1983 r. przez koncern PolyGram. Pierwsza polska płyta przygotowana na tym nośniku ukazała się dopiero w 1989 r. a wydana została przez firmę Polton. Był to album, zespołu Kult pt. „Spokojnie”.

 W początkowym okresie rozwoju nowego nośnika, na płytach kompaktowych dominowała muzyka klasyczna, a ich odbiorcami byli głównie zamożni audiofile. Pierwszym testową płytą muzyczną była „Eine Alpensinfonie” („Symfonia Alpejska”) Richarda Straussa w wykonaniu Filharmonii w Berlinie pod dyrekcją Herberta von Karajana nagrana i próbnie wydana w 1979 r. Oficjalnie Deutsche Grammophon wydał j na płycie CD dopiero w 1983 r. Natomiast pierwszą seryjnie wyprodukowaną płytą z muzyką klasyczną były „Waltzes” („Walce”) Fryderyka Chopina w wykonaniu Claudio Arrau, nagrane w 1979 r. a wydane przez koncern Philips w 1980 r.

 Dostępny na przełomie 1982/1983 r. katalog płyt kompaktowych z muzyką popularną obejmował jedynie ok. 50 płyt, oprócz już wspomnianych znajdowały się w nim m.in.: dwie płyty King Crimson: „In The Court of the Crimson King” i „Discipline”, trzy płyty Roxy Music: „Flesh+Blood”, Manifesto”, Avalon”, trzy płyty Eltona Johna: ”Jump Up”, „21 at 33”, The Fox”, dwie płyty Bee Gees: „Saturday Night Fever”, „Greatest Hits”, dwie płyty Pink Floyd: „The Dark Side of the Moon”, „Wish You Were Here”, dwie płyty Michaela Jacksona: „Thriller” i „Off the Wall”, a także następujące albumy: Eric Clapton – „Just One Night”, Toto – „Turn Back”, The Who - „It’s Hard”. Jak więc widać były to tytuły dość przypadkowe, reprezentujące rożne nurty muzyki rozrywkowej z przewagą tej nowszej i bardziej przebojowej. Jedynie dosłownie nieliczne z albumów reprezentowały klasykę rocka. Z obecnej perspektywy nie zawsze były to trafione tytuły. Generalnie pod względem repertuarowym, była to więc „wielka bieda”, w żaden sposobnie mogąca się równać z katalogami płyt winylowych.

Lata 1983-1984 należy uznać za pionierskie dla propagowania nowego nośnika dźwięku. W sprzedaży pojawiły się kolejne odtwarzacze CD zwane wówczas dyskofonami, a każdy kolejny model był tańszy niż poprzedni, co nie koniecznie korelowało z ich jakością. Zwiększała się też ilość firm produkujących te odtwarzacze. Wiele z nich np. Toshiba, po krótkiej przygodzie z taką produkcją, szybko ją porzucała, bo nie była w stanie podołać wzrastającej konkurencji i konieczności coraz to nowszych innowacji technicznych przy obniżaniu kosztów. Jednocześnie w ciągu kolejnych kilku lat katalog płyt CD zwiększył się do ok. 5000 pozycji.

I choć płyty CD stopniowo wypierały albumy winylowe, to wciąż tworzyły niszowy rynek, a sam katalog dostępnych płyt kompaktowych nie był w stanie zadowolić wytrawnych melomanów. Działo się tak nawet pomimo ogromnych sum wpompowanych przez twórców systemu w produkcję nowych płyt i odtwarzaczy CD. Inne wielkie koncerny płytowe przewidywały upowszechnienie się nowego nośnika, ale uważały, że nastąpi to dopiero w latach 90. Przełomem okazało się wydanie na płycie CD w 1985 r. albumu „Brothers In Arms” zespołu Dire Straits, czemu towarzyszyła ogromna akcja promocyjna. Jego wielki sukces rynkowy skłonił inne koncerny muzyczne do przyspieszenia wydawania płyt ze swych katalogów na nowym nośniku. W ten sposób w państwach zachodnich już w drugiej połowie lat 80. nastąpiło upowszechnienie płyt CD. Proces ten tak przyspieszył, że na przełomie lat 80. i 90. płyty winylowe stały się przeżytkiem i praktycznie zostały wycofane z masowej sprzedaży.

Zmiany te nie dotyczyły jednak Polski, bo mało kto miał wówczas w naszym kraju odtwarzacze i płyty CD. Ale miało to znaczenie dla Polskiego Radia, a w szczególności dla prezentowanych w jego eterze audycji muzycznych, w tym dla „Wieczoru płytowego”. A to za sprawą tego, że tylko dzięki umasowieniu płyt kompaktowych jej redaktorzy mogli stale poszerzać repertuar przedstawianej w nim muzyki z płyt kompaktowych. To właśnie dzięki licznym wznowieniom klasyki rocka na CD dokonanym w drugiej połowie lat 80. np. albumów Pink Floyd, King Crimson, Yes. Genesis, Led Zeppelin, Black Sabbath, Deep Purple i innych audycja ta zyskała nowe oblicze, a do jej dotychczasowych słuchaczy dołączyli fani klasycznego rocka. Przeważnie przedstawiał je na antenie młody dziennikarz Tomasz Beksiński, który swymi prezentacjami doprowadził nawet do pewnej zmiany całej orientacji programowej audycji. Jednak ważne miejsce w tym procesie miały także inne osoby, w tym entuzjaści dynamicznie rozwijającego się wówczas heavy metalu, w tym thrashu, a także miłośnicy nowych nurtów muzyki np. mieszanki popu i jazzu.

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Opis i spis treści audycji „Wieczór płytowy” i „Wieczór z płytą kompaktową” 1983-1991 cz. 1

 

Odbiornik radiowy Radmor 5102 QQ

Wstęp

W ocenie większości słuchaczy, których młodość przypadła na lata 80. XX w., audycja „Wieczór płytowy” („Wieczór z płytą kompaktową”) ma status kultowy. Ta kultowość wynika głównie z trzech faktów: 1) poza początkowym okresem, większość prezentowanych w audycji płyt nadawano z płyty kompaktowej – wówczas absolutnej nowości w świecie audio, 2) prezentowane w audycji nowości muzyczne można było sobie za darmo nagrać na magnetofon w możliwie najwyższej jakości technicznej, 3) lata świetności tej audycji przypadły na młodość pokolenia wchodzącego w dorosłe życie w latach 80.

Trudno się więc dziwić, że mając takie walory, „Wieczór płytowy” szybko stał się jedną z najchętniej słuchanych a zarazem najpopularniejszych audycji muzycznych Polskiego Radia w końcowym okresie PRL. W tym czasie śledzili ją wszyscy, którzy chcieli posłuchać najnowszych zachodnich płyt. Ale warto też wskazać na to, że słuchanie audycji muzycznych było jedną z niewielu rozrywek dostępnych dla przeciętnego Kowalskiego w ówczesnej Polsce. Ale i to nie było przecież takie znowu pospolite, bo aby nagrywać prezentowaną w niej muzykę należało mieć odpowiedni sprzęt klasy hi-fi, który w tamtych czasach był niezmiernie trudno osiągalny i bardzo drogi. Tym nie mniej słuchanie audycji radiowych w owym czasie było czymś bardziej ekskluzywnym niż np. oglądanie dosadnej wizualnie telewizji.

Zresztą w tamtych czasach nawet bardziej przemawiająca do masowego odbiorcy telewizja oferowała widzom jedynie trzy programy, z czego tylko dwa były ogólnopolskie, a ich repertuar programowy był bardziej niż skromny. Oglądało się je najczęściej na starych czarno-białych telewizorach, bo mało kto miał też w tym czasie aparat do odbioru telewizji w kolorze, zwłaszcza w pierwszej połowie lat 80. W drugiej połowie tej dekady co bogatsi obywatele, a ja się do nich na pewno nie zaliczałem, mieli już taki sprzęt, a nawet magnetowidy, w których mogli sobie oglądać przemycone z Zachodu programy i filmy. Ci najzamożniejsi lub mających krewnych za granicą posiadali sprzęt zachodni, przeważnie zakupiony w Pewexie lub Baltonie. Jak wiadomo były to polskie sklepy, ale trzeba było w nich płacić obcymi walutami, co nie było takie proste wobec faktu, że przeciętny zarobek w Polsce w przeliczeniu na zachodnie waluty wynosił wówczas ok. 25 dolarów (gdy cena telewizora wynosiła ok. 500 dolarów).

A jeszcze bardziej nieliczni byli ci obywatele, którzy mogli pozwolić sobie na zakup komputerów. Były one równie drogie lub nawet droższe niż przeciętny sprzed audio i wideofoniczny, ale ludzie ich pragnęli, bo pozwalały one na interakcję z urządzeniem i delektowanie się dostępnymi na nich prymitywnymi grami. Grami, bo mało kto używał wówczas komputera do pracy. Nawiasem mówiąc, w tamtym czasie nawet do głowy mi nie przyszło, żeby mieć komputer w domu. 

W takich okolicznościach „Wieczór płytowy” był nie tylko kolejną i jakąś tam audycją radiową, ale jednym z niewielu szerzej dostępnych źródeł darmowej rozrywki na najwyższym poziomie. Patrząc z obecnej perspektywy, ówcześni ludzie, zwłaszcza ci lepiej wykształceni i raczej młodzi, fascynowali się jej słuchaniem i nagrywaniem z niej płyt, bo były one jedną z nielicznych przyjemności kulturalnych dostępnych w naszym przecudnym komuszym państwie. To właśnie zadecydowało o masowości słuchania tej audycji. Z kolei dzięki tej masowości, tak wielu ludzi pamięta o niej do chwili obecnej i wspomina ją z rozrzewnieniem. I faktycznie była to dobra audycja i miała dobrych prowadzących ją dziennikarzy, ale też gdyby ludzie mieli wówczas alternatywę i mogli sobie tanio kupić prezentowane w niej płyty, to raczej nigdy nie stała by się ona aż tak kultową. Do tego dochodzi jeszcze nostalgia za czasami młodości i przeżyć jakie ta audycja dostarczyła wielu ludziom, w tym mnie. A to już jest fakt nie do zastąpienia niczym innym, bo nic na świecie nie zwróci człowiekowi minionego czasu.

Na koniec trzeba powiedzieć jeszcze o jednej sprawie, a mianowicie o tym, że ogólnie muzyka miała wówczas większe znaczenie niż obecnie. To był jeszcze czas, gdy każda nowa płyta znanego wykonawcy była wydarzeniem kulturalnym dyskutowanym przez ludzi. I nawet jak ktoś się nie interesował muzyką, to wiedział, że wypada się orientować w tym, co się dzieje w świecie muzyki popularnej. Oczywiście w różnych kręgach dyskutowano o różnej muzyce, ale była ona jeszcze wówczas podziwiana i ludzie pragnęli ją posiadać, bo była dosłownie coś dla nich warta. 

Geneza audycji „Wieczór płytowy”

Genezy audycji „Wieczór płytowy” należy szukać w założeniach merytorycznych Programu IV PR. Powstał on w 1976 r. jako pasmo emisyjne na którym miano prezentować audycje w wersji stereofonicznej. Zgodnie z planem miano w nim prezentować różną muzykę, a więc klasyczną, jazzową i rozrywkową. W ramach tego założenia muzykę popularną w wersji dwukanałowej prezentowano w ramach audycji „Studio stereo” nadawanej w sobotnie wieczory. Istniała ona do 13 grudnia 1981 r. To właśnie w niej po raz pierwszy zastosowano słynne i upowszechnione potem w „Wieczorze płytowym” czyszczenie kanałów, co polegało na przemiennych szumach o różnym natężeniu w prawym i lewym kanale (kolumnie w domu odbiorcy), a także na przesyle do nich trzasków o rożne amplitudzie. Był to swoisty rytuał powtarzany przed każdą z tych audycji.

W czasach mojej wczesnej młodości zarówno „Studio stereo” jak i późniejszy „Wieczór płytowy” były bardzo popularnymi audycjami. Obecnie ta pierwsza jest nieco zapomniana, stąd cała nostalgia skierowana jest ku tej drugiej. I to właśnie z nich, a zwłaszcza z „Wieczoru płytowego” wielu ludzi nagrywało całe płyty na swych co dopiero kupionych magnetofonach. U progu dekady lat 80. w większości były to stereofoniczne magnetofony szpulowe, najpierw „Dama Pik”, a potem wszelkie odmiany magnetofonu „Aria”, bo tylko takie były masowo dostępne. Magnetofony kasetowe też już były wówczas produkowane w Polsce, choć nie były klasy hi-fi (np. popularny wówczas „tapeciak” czyli M532SD i jego mutacje), ale ich czas miał dopiero nadejść wraz z umasowieniem ich produkcji i polepszeniem parametrów. Nastąpiło to dopiero w ciągu pierwszej połowy lat 80., co jest swego paradoksem, bo był to okres totalnej zapaści krajowego przemysłu w każdej dziedzinie. Ale to właśnie wtedy pojawiły się szerzej dostępne dla krajowego nabywcy magnetofony kasetowe hi-fi z serii „Finezja” np. ok. 1982 r. „Finezja 3 (M551S), a ok. 1986 r. tzw. szuflada, czyli magnetofon MDS 4421 będący elementem dużej wieży firmy Diora. Były to magnetofony na jakich publiczność najczęściej nagrywała „Wieczór płytowy” przez cały okres jego istnienia. Oczywiście najbardziej zamożni obywatele PRL mili już też sprzęt zachodnich firm, głównie Technisca (nazwa sprzętu audio firmy Panasonic), ale generalnie znajdował się on poza finansowymi możliwości większości zwykłych ludzi Przywiślańskiego Kraju.

W każdym razie od końca lat 70., a już na pewno w 1980 r. władze stojące na czele polskiej radiofonii zastanawiały się nad reorganizacją całości ramówki wszystkich programów Polskiego Radia. Celem takiego działania miało być uporządkowanie eteru i skupienie audycji danego rodzaju w ramach jednego programu radiowego. Oczywiście nie było to łatwą sprawą, bo nawet wówczas słuchacze byli już przyzwyczajeni do pewnej ramówki w ramach danego programu i nie można była łatwo jej zmienić, bez szkody dla jej słuchalności. Taka okazja nadarzyła się wraz ze zawieszeniem wszystkich programów radiowych w stanie wojennym. Gdy po przerwie wszystkie programy na UKF ponownie wystartowały, to miały już inne nowe ramówki, choć pewnych kwestii nie zdołano jeszcze rozwiązać z przyczyn technicznych czy organizacyjnych. Dotyczyło to zwłaszcza stereofonicznego Programu IV, który przekształcony został w program muzyczno-literacki przeznaczony dla bardziej wymagających radiosłuchaczy. Dopiero z dniem 1 lipca 1983 r. dokonano przenumerowania programów na UKF, i w ten sposób dotychczasowy Program IV stał się Programem II, ale jego ostateczna ramówka uformowała się dopiero dwa lata później.

I to właśnie w takich okolicznościach zrodziła się audycja „Wieczór płytowy” mająca z założenia prezentować w wersji stereofonicznej różnorodną muzykę, od klasyki, przez jazz po różne odmiany muzyki popularnej (rock, pop. blues itp.). Oczywiście była to nieco zmodyfikowana i poszerzona czasowo wersja już wcześniej wspomnianego „Studio stereo”, tyle że odtąd nadawanego nie w soboty, w niedzielne wieczory. Wraz z tymi zmianami do odnowionego Programu IV przyszło wielu „nowych” dziennikarzy, a w zasadzie „starych”, bo najczęściej dotychczasowych redaktorów muzycznych z Programu III. W tej grupie byli m.in. Jan Borkowski, Paweł Sztompke, Marek Niedźwiecki, Wojciech Mann. Jednak dwóch z nich miało szczególny wpływ na kształt nowej ramówki muzycznej Programu IV, a potem Programu II, byli to: Marek Gaszyński i Tomasz Szachowski. To właśnie ten ostatni był głównym architektem „Wieczoru płytowego”, nowej czołowej audycji muzycznej w Programie IV (a potem II). Nieco szerzej o nim w jego biogramie w dalszej partii tekstu.

Oczywiście cała ta reorganizacja odbywała się w niezbyt przyjemnych okolicznościach, których tłem był stan wojenny. W szczególności chodziło o szykanowanie niektórych dziennikarzy pracujących głównie w Programie III. O ile Tomasz Szachowski sam przeszedł do niego do Programu IV jeszcze w 1981 r., to już Marek Gaszyński znalazł się w nim przymusowo, bo pozbawiono go etatu w Programie III.

Dziennikarz magazynu „Tylko/Teraz Rock” a także radiowy Bartosz Koziczyński tak opisuje „Wieczór płytowy” w swej książce pt.: „333 popukulturowe rzeczy…PRL” (Poznań 2007):

„Audycja symbolizująca praktyki, jakimi przez dekady oddawało się Polskie Radio – nadawania płyt w całości. (…). Klasyczny okres zaczął się dwa lata później, gdy funkcję prowadzących zmonopolizowali Tomasz Szachowski i Tomasz Beksiński. W niedzielny wieczór można było usłyszeć najlepsze pozycje z bieżącego repertuaru rockowego i nowej fali (…). Na przełomie dekad zaczęto nawet nadawać w odcinkach całe dyskografie”.

To trochę uproszczone spojrzenie, pisane z perspektywy interesów wielkich koncernów i nie przestrzegania przez prowadzących audycję praw autorskich. I choć nie jest to punkt widzenia pozbawiony racji, to jednak jest to też spojrzenie na nią nieco jednostronne (choć jak przypuszczam celowo uproszczone ramami publikacji). Bo choć faktycznie w audycji nadawano całe płyty, a nie było na to licencji, a więc łamano w ten sposób prawo (ale nie polskie), to jednak w tamtym czasie nie było innej możliwości. Polacy nie mieli pieniędzy na nabywanie zachodnich płyt, a Polskie Radio nie miało dewiz na zakup stosownych licencji, bo także nie miało na to funduszy. Ponadto gdyby nawet taką licencję miało, to nie mogłoby prezentować na antenie całych płyt, a jedynie pojedyncze nagrania, bo taka była ówczesna polityka wielkich koncernów muzycznych na Zachodzie. Jednak Polska okresu PRL nie przestrzegała praw autorskich i prowadzący audycje za zgodą dyrekcji PR mogli prezentować całe płyty na antenie radiowej.

Dzięki temu „bezprawiu” czyli darmowym prezentacjom całych płyt w „Wieczorze płytowym” wyrosło całe pokolenie miłośników muzyki, które do dzisiaj kupuje grane wówczas płyty na różnych nośnikach. To dzięki m.in. tej audycji, przynajmniej w pokoleniu ludzi do jakiego należę, nawet obecnie mamy w Polsce sporo fanów fizycznych nośników muzyki. Ludzie należący do tej grupy w młodości nie mogli sobie kupić ulubionej muzyki na płytach, wiec ją nagrywali z radia. Obecnie muzyki jest wszędzie wręcz za dużo i w wersji cyfrowej nie jest już zbyt droga, ale prawdziwi fani nadal chcą posiadać fizycznie istniejące płyty swych ulubionych wykonawców, choć muszą za nie drożej zapłacić niż za ich postać cyfrową. Innymi słowy, biorąc długofalowy efekt tacy fani są nawet z punktu widzenia koncernów bardziej pożądanymi klientami, choć obecnie znacząco niedocenianymi. I trzeba sobie jasno powiedzieć, że przeważnie ci fani nie uważają muzyki w postaci cyfrowej za coś wartościowego. Do takich fanów należę także i ja. Gdybym miał zapłacić za cyfrowy album, to raczej wolałbym przestać słuchać muzyki niż dać choćby złamany grosz za taką namiastkę. A to dlatego, że uważam, że wydawnictwo fonograficzne (obojętnie płyta winylowa, kompaktowa czy kaseta magnetofonowa) to pewna całość składająca się z realnie istniejącego nośnika, zapisanej na nim muzyki i okładki. W postaci cyfrowej ograniczono to tylko do samej muzyki i to często jeszcze zniekształconej różnymi manipulacjami (remasterami) rzekomo polepszającymi oryginalny dźwięk analogowy, a faktycznie go deformującymi. I trudno się dziwić, że nawet masowy słuchacz uważa taki dźwięk już nie za muzykę, tylko dźwiękowe tło wydobywane ze swych przenośnych urządzeń odtwarzających.

Obecnie większość dawnych słuchaczy „Wieczoru płytowego” kojarzy go z nowościami ze świata muzyki pop i rock, ale jego założenia programowe były dalekie od takiego homogenicznego repertuaru. Przede wszystkim zgodnie z nimi audycja miała prezentować różnorodną muzykę z przewagą tej bardziej ambitnej, a więc klasycznej i jazzowej, a muzyka rozrywkowa miała być w niej tylko jednym z elementów jej repertuaru. I trudno się temu zresztą dziwić, wszakże audycję założono w Programie IV PR ze swej natury nakierowanym na bardziej elitarnego odbiorcę. Ponadto jej główny architekt, czyli Tomasz Szachowski był nie tylko byłym muzykiem, ale także dobrze wykształconym muzykologiem fascynującym się repertuarem klasycznym i jazzem. Raczej nigdy nie cenił, a przynajmniej na pewno nie fascynował się muzyką rockową, czy zwykłem popem. Jednak z powodu braku alternatywy w innych stacjach na polskim UKF słuchacze audycji wręcz wymusili zmianę jej charakteru na prowadzącym i kierownictwie PR. 

A tak to opisał sam zainteresowany, czyli Tomasz Szachowski w swym artykule pt.: „Czy można kochać całą muzykę” opublikowanym w „Magazynie Muzycznym Jazz” (nr 5/321 z IX-X 1985 r.):

„Od ponad dwu lat opiekuję się audycją radiową (Wieczór płytowy), która polega na prezentacji płyt z muzyką rozrywkową w całości. Ponieważ pora wymarzona (wieczór niedzielny), stereofonia i w dodatku w dużej części płyty kompaktowe emitowane na żywo. Program ten posiada stosunkowo liczną rzeszę odbiorców, rekrutujących się spośród rozmaitych grup wiekowych, zawodowych, o różnym stopniu wykształcenia. Ogromna masa listów, jakie otrzymałem i nadal otrzymuję od słuchaczy, stanowi kopalnię wiedzy na temat upodobań odbiorców. Listy te także wiele mówią o zmianach kryteriów wartości, jakie obecnie się dokonują, przynajmniej jeśli chodzi o muzykę.

Wieczór płytowy wystartował dwa i pół roku temu, chcąc w założeniu prezentować muzykę nieco bardziej ambitną o orientacji jazzowo-rockowej. Pierwsze prezentacje jazzowe napotkały na zdecydowany sprzeciw, i nie chodziło tu o konkretnych wykonawców, lecz o gatunek. Przytłaczająca większość odbiorców manifestowała wręcz swą wrogość do samego słowa jazz, wrzucając niekiedy do jednego jazzowego worka również piosenkarzy soulowych, może z wyjątkiem Michaela Jacksona, którego Thriller był wówczas na absolutnym szczycie (rok 1983). Ograniczyliśmy wiec jazz do minimum, serwując łagodniejsze odmiany rocka. Odezwali się natychmiast heavy-metalowcy, noworomantycy, elektronicy i wielbiciele Julio Iglesiasa, tworząc kilka silnych (łącznie z interwencjami na mojej radiowej górze) grup nacisku”.

W każdym razie to właśnie w tym pionierskim okresie, czyli w kilku pierwszych miesiącach istnienia audycji, gdy płyty nadawano w niej głównie jeszcze z płyt winylowych, a nie kompaktowych, zrodziła się jej ostateczna forma jako programu łączącego w sobie prezentację różnych stylów muzycznych, od klasyki, przez jazz po rok i pop. Ja w swym opisie całkowicie pominąłem wszystkie audycje z muzyką klasyczną jakie w niej nadano, bo nigdy planowano ich nie słuchałem, co oczywiście nie oznacza, że jej nie cenię. Z drugiej strony w muzyce klasycznej preferuję raczej współczesnych wykonawców, tych co – jak mawiają złośliwi – tworzą utwory tak, że nigdy nie wiadomo, czy jeszcze stroją, czy już grają - niż jej dawnych mistrzów.