poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Opis i spis treści audycji „Wieczór płytowy” i „Wieczór z płytą kompaktową” 1983-1991 cz. 1

 

Odbiornik radiowy Radmor 5102 QQ

Wstęp

W ocenie większości słuchaczy, których młodość przypadła na lata 80. XX w., audycja „Wieczór płytowy” („Wieczór z płytą kompaktową”) ma status kultowy. Ta kultowość wynika głównie z trzech faktów: 1) poza początkowym okresem, większość prezentowanych w audycji płyt nadawano z płyty kompaktowej – wówczas absolutnej nowości w świecie audio, 2) prezentowane w audycji nowości muzyczne można było sobie za darmo nagrać na magnetofon w możliwie najwyższej jakości technicznej, 3) lata świetności tej audycji przypadły na młodość pokolenia wchodzącego w dorosłe życie w latach 80.

Trudno się więc dziwić, że mając takie walory, „Wieczór płytowy” szybko stał się jedną z najchętniej słuchanych a zarazem najpopularniejszych audycji muzycznych Polskiego Radia w końcowym okresie PRL. W tym czasie śledzili ją wszyscy, którzy chcieli posłuchać najnowszych zachodnich płyt. Ale warto też wskazać na to, że słuchanie audycji muzycznych było jedną z niewielu rozrywek dostępnych dla przeciętnego Kowalskiego w ówczesnej Polsce. Ale i to nie było przecież takie znowu pospolite, bo aby nagrywać prezentowaną w niej muzykę należało mieć odpowiedni sprzęt klasy hi-fi, który w tamtych czasach był niezmiernie trudno osiągalny i bardzo drogi. Tym nie mniej słuchanie audycji radiowych w owym czasie było czymś bardziej ekskluzywnym niż np. oglądanie dosadnej wizualnie telewizji.

Zresztą w tamtych czasach nawet bardziej przemawiająca do masowego odbiorcy telewizja oferowała widzom jedynie trzy programy, z czego tylko dwa były ogólnopolskie, a ich repertuar programowy był bardziej niż skromny. Oglądało się je najczęściej na starych czarno-białych telewizorach, bo mało kto miał też w tym czasie aparat do odbioru telewizji w kolorze, zwłaszcza w pierwszej połowie lat 80. W drugiej połowie tej dekady co bogatsi obywatele, a ja się do nich na pewno nie zaliczałem, mieli już taki sprzęt, a nawet magnetowidy, w których mogli sobie oglądać przemycone z Zachodu programy i filmy. Ci najzamożniejsi lub mających krewnych za granicą posiadali sprzęt zachodni, przeważnie zakupiony w Pewexie lub Baltonie. Jak wiadomo były to polskie sklepy, ale trzeba było w nich płacić obcymi walutami, co nie było takie proste wobec faktu, że przeciętny zarobek w Polsce w przeliczeniu na zachodnie waluty wynosił wówczas ok. 25 dolarów (gdy cena telewizora wynosiła ok. 500 dolarów).

A jeszcze bardziej nieliczni byli ci obywatele, którzy mogli pozwolić sobie na zakup komputerów. Były one równie drogie lub nawet droższe niż przeciętny sprzed audio i wideofoniczny, ale ludzie ich pragnęli, bo pozwalały one na interakcję z urządzeniem i delektowanie się dostępnymi na nich prymitywnymi grami. Grami, bo mało kto używał wówczas komputera do pracy. Nawiasem mówiąc, w tamtym czasie nawet do głowy mi nie przyszło, żeby mieć komputer w domu. 

W takich okolicznościach „Wieczór płytowy” był nie tylko kolejną i jakąś tam audycją radiową, ale jednym z niewielu szerzej dostępnych źródeł darmowej rozrywki na najwyższym poziomie. Patrząc z obecnej perspektywy, ówcześni ludzie, zwłaszcza ci lepiej wykształceni i raczej młodzi, fascynowali się jej słuchaniem i nagrywaniem z niej płyt, bo były one jedną z nielicznych przyjemności kulturalnych dostępnych w naszym przecudnym komuszym państwie. To właśnie zadecydowało o masowości słuchania tej audycji. Z kolei dzięki tej masowości, tak wielu ludzi pamięta o niej do chwili obecnej i wspomina ją z rozrzewnieniem. I faktycznie była to dobra audycja i miała dobrych prowadzących ją dziennikarzy, ale też gdyby ludzie mieli wówczas alternatywę i mogli sobie tanio kupić prezentowane w niej płyty, to raczej nigdy nie stała by się ona aż tak kultową. Do tego dochodzi jeszcze nostalgia za czasami młodości i przeżyć jakie ta audycja dostarczyła wielu ludziom, w tym mnie. A to już jest fakt nie do zastąpienia niczym innym, bo nic na świecie nie zwróci człowiekowi minionego czasu.

Na koniec trzeba powiedzieć jeszcze o jednej sprawie, a mianowicie o tym, że ogólnie muzyka miała wówczas większe znaczenie niż obecnie. To był jeszcze czas, gdy każda nowa płyta znanego wykonawcy była wydarzeniem kulturalnym dyskutowanym przez ludzi. I nawet jak ktoś się nie interesował muzyką, to wiedział, że wypada się orientować w tym, co się dzieje w świecie muzyki popularnej. Oczywiście w różnych kręgach dyskutowano o różnej muzyce, ale była ona jeszcze wówczas podziwiana i ludzie pragnęli ją posiadać, bo była dosłownie coś dla nich warta. 

Geneza audycji „Wieczór płytowy”

Genezy audycji „Wieczór płytowy” należy szukać w założeniach merytorycznych Programu IV PR. Powstał on w 1976 r. jako pasmo emisyjne na którym miano prezentować audycje w wersji stereofonicznej. Zgodnie z planem miano w nim prezentować różną muzykę, a więc klasyczną, jazzową i rozrywkową. W ramach tego założenia muzykę popularną w wersji dwukanałowej prezentowano w ramach audycji „Studio stereo” nadawanej w sobotnie wieczory. Istniała ona do 13 grudnia 1981 r. To właśnie w niej po raz pierwszy zastosowano słynne i upowszechnione potem w „Wieczorze płytowym” czyszczenie kanałów, co polegało na przemiennych szumach o różnym natężeniu w prawym i lewym kanale (kolumnie w domu odbiorcy), a także na przesyle do nich trzasków o rożne amplitudzie. Był to swoisty rytuał powtarzany przed każdą z tych audycji.

W czasach mojej wczesnej młodości zarówno „Studio stereo” jak i późniejszy „Wieczór płytowy” były bardzo popularnymi audycjami. Obecnie ta pierwsza jest nieco zapomniana, stąd cała nostalgia skierowana jest ku tej drugiej. I to właśnie z nich, a zwłaszcza z „Wieczoru płytowego” wielu ludzi nagrywało całe płyty na swych co dopiero kupionych magnetofonach. U progu dekady lat 80. w większości były to stereofoniczne magnetofony szpulowe, najpierw „Dama Pik”, a potem wszelkie odmiany magnetofonu „Aria”, bo tylko takie były masowo dostępne. Magnetofony kasetowe też już były wówczas produkowane w Polsce, choć nie były klasy hi-fi (np. popularny wówczas „tapeciak” czyli M532SD i jego mutacje), ale ich czas miał dopiero nadejść wraz z umasowieniem ich produkcji i polepszeniem parametrów. Nastąpiło to dopiero w ciągu pierwszej połowy lat 80., co jest swego paradoksem, bo był to okres totalnej zapaści krajowego przemysłu w każdej dziedzinie. Ale to właśnie wtedy pojawiły się szerzej dostępne dla krajowego nabywcy magnetofony kasetowe hi-fi z serii „Finezja” np. ok. 1982 r. „Finezja 3 (M551S), a ok. 1986 r. tzw. szuflada, czyli magnetofon MDS 4421 będący elementem dużej wieży firmy Diora. Były to magnetofony na jakich publiczność najczęściej nagrywała „Wieczór płytowy” przez cały okres jego istnienia. Oczywiście najbardziej zamożni obywatele PRL mili już też sprzęt zachodnich firm, głównie Technisca (nazwa sprzętu audio firmy Panasonic), ale generalnie znajdował się on poza finansowymi możliwości większości zwykłych ludzi Przywiślańskiego Kraju.

W każdym razie od końca lat 70., a już na pewno w 1980 r. władze stojące na czele polskiej radiofonii zastanawiały się nad reorganizacją całości ramówki wszystkich programów Polskiego Radia. Celem takiego działania miało być uporządkowanie eteru i skupienie audycji danego rodzaju w ramach jednego programu radiowego. Oczywiście nie było to łatwą sprawą, bo nawet wówczas słuchacze byli już przyzwyczajeni do pewnej ramówki w ramach danego programu i nie można była łatwo jej zmienić, bez szkody dla jej słuchalności. Taka okazja nadarzyła się wraz ze zawieszeniem wszystkich programów radiowych w stanie wojennym. Gdy po przerwie wszystkie programy na UKF ponownie wystartowały, to miały już inne nowe ramówki, choć pewnych kwestii nie zdołano jeszcze rozwiązać z przyczyn technicznych czy organizacyjnych. Dotyczyło to zwłaszcza stereofonicznego Programu IV, który przekształcony został w program muzyczno-literacki przeznaczony dla bardziej wymagających radiosłuchaczy. Dopiero z dniem 1 lipca 1983 r. dokonano przenumerowania programów na UKF, i w ten sposób dotychczasowy Program IV stał się Programem II, ale jego ostateczna ramówka uformowała się dopiero dwa lata później.

I to właśnie w takich okolicznościach zrodziła się audycja „Wieczór płytowy” mająca z założenia prezentować w wersji stereofonicznej różnorodną muzykę, od klasyki, przez jazz po różne odmiany muzyki popularnej (rock, pop. blues itp.). Oczywiście była to nieco zmodyfikowana i poszerzona czasowo wersja już wcześniej wspomnianego „Studio stereo”, tyle że odtąd nadawanego nie w soboty, w niedzielne wieczory. Wraz z tymi zmianami do odnowionego Programu IV przyszło wielu „nowych” dziennikarzy, a w zasadzie „starych”, bo najczęściej dotychczasowych redaktorów muzycznych z Programu III. W tej grupie byli m.in. Jan Borkowski, Paweł Sztompke, Marek Niedźwiecki, Wojciech Mann. Jednak dwóch z nich miało szczególny wpływ na kształt nowej ramówki muzycznej Programu IV, a potem Programu II, byli to: Marek Gaszyński i Tomasz Szachowski. To właśnie ten ostatni był głównym architektem „Wieczoru płytowego”, nowej czołowej audycji muzycznej w Programie IV (a potem II). Nieco szerzej o nim w jego biogramie w dalszej partii tekstu.

Oczywiście cała ta reorganizacja odbywała się w niezbyt przyjemnych okolicznościach, których tłem był stan wojenny. W szczególności chodziło o szykanowanie niektórych dziennikarzy pracujących głównie w Programie III. O ile Tomasz Szachowski sam przeszedł do niego do Programu IV jeszcze w 1981 r., to już Marek Gaszyński znalazł się w nim przymusowo, bo pozbawiono go etatu w Programie III.

Dziennikarz magazynu „Tylko/Teraz Rock” a także radiowy Bartosz Koziczyński tak opisuje „Wieczór płytowy” w swej książce pt.: „333 popukulturowe rzeczy…PRL” (Poznań 2007):

„Audycja symbolizująca praktyki, jakimi przez dekady oddawało się Polskie Radio – nadawania płyt w całości. (…). Klasyczny okres zaczął się dwa lata później, gdy funkcję prowadzących zmonopolizowali Tomasz Szachowski i Tomasz Beksiński. W niedzielny wieczór można było usłyszeć najlepsze pozycje z bieżącego repertuaru rockowego i nowej fali (…). Na przełomie dekad zaczęto nawet nadawać w odcinkach całe dyskografie”.

To trochę uproszczone spojrzenie, pisane z perspektywy interesów wielkich koncernów i nie przestrzegania przez prowadzących audycję praw autorskich. I choć nie jest to punkt widzenia pozbawiony racji, to jednak jest to też spojrzenie na nią nieco jednostronne (choć jak przypuszczam celowo uproszczone ramami publikacji). Bo choć faktycznie w audycji nadawano całe płyty, a nie było na to licencji, a więc łamano w ten sposób prawo (ale nie polskie), to jednak w tamtym czasie nie było innej możliwości. Polacy nie mieli pieniędzy na nabywanie zachodnich płyt, a Polskie Radio nie miało dewiz na zakup stosownych licencji, bo także nie miało na to funduszy. Ponadto gdyby nawet taką licencję miało, to nie mogłoby prezentować na antenie całych płyt, a jedynie pojedyncze nagrania, bo taka była ówczesna polityka wielkich koncernów muzycznych na Zachodzie. Jednak Polska okresu PRL nie przestrzegała praw autorskich i prowadzący audycje za zgodą dyrekcji PR mogli prezentować całe płyty na antenie radiowej.

Dzięki temu „bezprawiu” czyli darmowym prezentacjom całych płyt w „Wieczorze płytowym” wyrosło całe pokolenie miłośników muzyki, które do dzisiaj kupuje grane wówczas płyty na różnych nośnikach. To dzięki m.in. tej audycji, przynajmniej w pokoleniu ludzi do jakiego należę, nawet obecnie mamy w Polsce sporo fanów fizycznych nośników muzyki. Ludzie należący do tej grupy w młodości nie mogli sobie kupić ulubionej muzyki na płytach, wiec ją nagrywali z radia. Obecnie muzyki jest wszędzie wręcz za dużo i w wersji cyfrowej nie jest już zbyt droga, ale prawdziwi fani nadal chcą posiadać fizycznie istniejące płyty swych ulubionych wykonawców, choć muszą za nie drożej zapłacić niż za ich postać cyfrową. Innymi słowy, biorąc długofalowy efekt tacy fani są nawet z punktu widzenia koncernów bardziej pożądanymi klientami, choć obecnie znacząco niedocenianymi. I trzeba sobie jasno powiedzieć, że przeważnie ci fani nie uważają muzyki w postaci cyfrowej za coś wartościowego. Do takich fanów należę także i ja. Gdybym miał zapłacić za cyfrowy album, to raczej wolałbym przestać słuchać muzyki niż dać choćby złamany grosz za taką namiastkę. A to dlatego, że uważam, że wydawnictwo fonograficzne (obojętnie płyta winylowa, kompaktowa czy kaseta magnetofonowa) to pewna całość składająca się z realnie istniejącego nośnika, zapisanej na nim muzyki i okładki. W postaci cyfrowej ograniczono to tylko do samej muzyki i to często jeszcze zniekształconej różnymi manipulacjami (remasterami) rzekomo polepszającymi oryginalny dźwięk analogowy, a faktycznie go deformującymi. I trudno się dziwić, że nawet masowy słuchacz uważa taki dźwięk już nie za muzykę, tylko dźwiękowe tło wydobywane ze swych przenośnych urządzeń odtwarzających.

Obecnie większość dawnych słuchaczy „Wieczoru płytowego” kojarzy go z nowościami ze świata muzyki pop i rock, ale jego założenia programowe były dalekie od takiego homogenicznego repertuaru. Przede wszystkim zgodnie z nimi audycja miała prezentować różnorodną muzykę z przewagą tej bardziej ambitnej, a więc klasycznej i jazzowej, a muzyka rozrywkowa miała być w niej tylko jednym z elementów jej repertuaru. I trudno się temu zresztą dziwić, wszakże audycję założono w Programie IV PR ze swej natury nakierowanym na bardziej elitarnego odbiorcę. Ponadto jej główny architekt, czyli Tomasz Szachowski był nie tylko byłym muzykiem, ale także dobrze wykształconym muzykologiem fascynującym się repertuarem klasycznym i jazzem. Raczej nigdy nie cenił, a przynajmniej na pewno nie fascynował się muzyką rockową, czy zwykłem popem. Jednak z powodu braku alternatywy w innych stacjach na polskim UKF słuchacze audycji wręcz wymusili zmianę jej charakteru na prowadzącym i kierownictwie PR. 

A tak to opisał sam zainteresowany, czyli Tomasz Szachowski w swym artykule pt.: „Czy można kochać całą muzykę” opublikowanym w „Magazynie Muzycznym Jazz” (nr 5/321 z IX-X 1985 r.):

„Od ponad dwu lat opiekuję się audycją radiową (Wieczór płytowy), która polega na prezentacji płyt z muzyką rozrywkową w całości. Ponieważ pora wymarzona (wieczór niedzielny), stereofonia i w dodatku w dużej części płyty kompaktowe emitowane na żywo. Program ten posiada stosunkowo liczną rzeszę odbiorców, rekrutujących się spośród rozmaitych grup wiekowych, zawodowych, o różnym stopniu wykształcenia. Ogromna masa listów, jakie otrzymałem i nadal otrzymuję od słuchaczy, stanowi kopalnię wiedzy na temat upodobań odbiorców. Listy te także wiele mówią o zmianach kryteriów wartości, jakie obecnie się dokonują, przynajmniej jeśli chodzi o muzykę.

Wieczór płytowy wystartował dwa i pół roku temu, chcąc w założeniu prezentować muzykę nieco bardziej ambitną o orientacji jazzowo-rockowej. Pierwsze prezentacje jazzowe napotkały na zdecydowany sprzeciw, i nie chodziło tu o konkretnych wykonawców, lecz o gatunek. Przytłaczająca większość odbiorców manifestowała wręcz swą wrogość do samego słowa jazz, wrzucając niekiedy do jednego jazzowego worka również piosenkarzy soulowych, może z wyjątkiem Michaela Jacksona, którego Thriller był wówczas na absolutnym szczycie (rok 1983). Ograniczyliśmy wiec jazz do minimum, serwując łagodniejsze odmiany rocka. Odezwali się natychmiast heavy-metalowcy, noworomantycy, elektronicy i wielbiciele Julio Iglesiasa, tworząc kilka silnych (łącznie z interwencjami na mojej radiowej górze) grup nacisku”.

W każdym razie to właśnie w tym pionierskim okresie, czyli w kilku pierwszych miesiącach istnienia audycji, gdy płyty nadawano w niej głównie jeszcze z płyt winylowych, a nie kompaktowych, zrodziła się jej ostateczna forma jako programu łączącego w sobie prezentację różnych stylów muzycznych, od klasyki, przez jazz po rok i pop. Ja w swym opisie całkowicie pominąłem wszystkie audycje z muzyką klasyczną jakie w niej nadano, bo nigdy planowano ich nie słuchałem, co oczywiście nie oznacza, że jej nie cenię. Z drugiej strony w muzyce klasycznej preferuję raczej współczesnych wykonawców, tych co – jak mawiają złośliwi – tworzą utwory tak, że nigdy nie wiadomo, czy jeszcze stroją, czy już grają - niż jej dawnych mistrzów.