wtorek, 5 marca 2019

Opis audycji „Katalog Nagrań” 1980-1987 - część 7


 Zapis w pamięci słuchaczy

W okresie PRL-u audycja „Katalog Nagrań” była szczególnie ceniona przez radiosłuchaczy za systematyczną prezentację całych dyskografii z płytami różnych wykonawców. W tamtym czasie było to wielką atrakcją, gdyż nie można było tak po prostu pójść do sklepu i kupić sobie wymarzonej płyty do słuchania. Co więcej, nie było nikogo, od kogo można było odegrać płyty grane w tej audycji - oczywiście mam na myśli większość zwykłych zjadaczy chleba.

Obecnie pamięć o tej audycji coraz bardziej zaciera się w masowej świadomości, co jest naturalną konsekwencją upływu czasu a także zmiany pokoleniowej wśród radiosłuchaczy. Procesowi temu sprzyja też chęć wymazania doświadczenia okresu „braku wszystkiego”, obecna powszechna dostępność zachodnich dóbr kultury w Polsce i zmiana priorytetów nowego pokolenia. Szczególna rola w tym dostępie, a w tym także muzycznych pełni Internet, z którego ludzie na całym świecie czerpią nie tylko garściami, ale wręcz wiadrami wszelakie dobra za darmo.

Współcześnie o „Katalogu Nagrań” pamiętają jedynie jego najbardziej zagorzali i coraz bardziej nieliczni wielbiciele, np. Tomasz Bartoszek (ur. 1976 r.), twórca polskiej strony o zespole JETHRO TULL[1], a prywatnie praktykujący inżynier i tłumacz języka angielskiego o specjalności technicznej.

„Katalog Nagrań” należy do wąskiej grupy audycji kultowych wśród dawnych radiosłuchaczy, ale ta kultowość ma znacznie bardziej ograniczony charakter niż programy prowadzone przez M. Gaszyńskiego, P. Kaczkowskiego czy T. Beksińskiego. Stąd na internetowych forach raczej rzadko można spotkać wpisy osób, jej dawnych słuchaczy pamiętających tę audycję i mających wspomnienia z nią związane.

Głównym powodem bardziej trwałego zapisania jej tej audycji w pamięci radiosłuchaczy było to, iż jej autor nie został dopuszczony do jej prowadzenia na antenie, co uniemożliwiło słuchaczom identyfikację się z jego głosem i osobą. Nie ułatwiała tego również ograniczona do encyklopedycznego charakteru zapowiedź prezentowana przez zmieniających się spikerów. Wszystko to nie sprzyjało bardziej trwałemu zapisowi tej audycji w pamięci słuchaczy.

Uboga wiedza na temat tej audycji wśród radiosłuchaczy najpewniej wynika również z tego, że z dzisiejszego punktu widzenia, audycja ta nie miała zbyt oryginalnego charakteru. Audycja składała się bowiem z części słownej, w której podawano podstawowe informacje o prezentowanej płycie i części muzycznej, w której ją bez przerw odtwarzano.

Audycja nie miała też własnego łatwo rozpoznawalnego sygnału dźwiękowego ułatwiającego słuchaczom jej identyfikację. W tamtym czasie wiele istniejących wówczas audycji radiowych, obecnie już kultowych, takie sygnały już posiadało. Przykładowo na początku lat 80. sygnałem także nadawanej w Trójce audycji „Minimax” Piotra Kaczkowskiego, były fragmenty połączonych nagrań Whole Lotta Love LEDZ ZEPPELIN i The Boo Boo Song CARLTONA „KINGA” COLEMANA.

Ukierunkowanie audycji na prezentację płyt z przeszłości automatycznie wykluczało z kręgu jej zainteresowań wielu młodszych słuchaczy oczekujących głównie nowości muzycznych. W tamtych realiach prezentacja nowości płytowych była czymś najbardziej oczekiwanym przez wygłodniałych i odciętych od wielkiego świata słuchaczy Polskiego Radia.

Trwałemu zapisaniu się w pamięci radiosłuchaczy nie sprzyjał też dzień tygodnia i godzina w jakiej emitowano audycję. Nadawano ją w zwykłe dni, w godzinach wieczornych i ciągle przesuwano jej emisję, co nie sprzyjało wytworzeniu się stałej wielkiej grupy odbiorców ją słuchających, a przynajmniej nie tak wielkiej jak audycje nadawane w sobotnie lub niedzielne wieczory.

Jednak największą wadą tej audycji było to, iż przez większość jej istnienia emitowano ją wyłącznie w systemie monofonicznym z nośnika analogowego (szerzej o tym napisano już wcześniej).

Wspomniane okoliczności sprawiły, że była to audycja w której można było nagrać wiele ciekawych płyt, ale nie traktowało się tego ze szczególnym nabożeństwem charakterystycznym dla kultowych obecnie audycji stereofonicznych w rodzaju nadawanego w niedzielne wieczory „Wieczoru Płytowego”.

Obecnie, dzięki powszechnej dostępności w fizycznych sklepach i Internecie posiadanie muzyki a także samych płyt nie jest już taką samą wartością jaką te wytwory kultury były dla fanów muzyki w PRL-u. Jednak dla mojej generacji, wychowanej na niedoborze wszystkiego prezentacja w tej audycji po kolei całych płyt była „powiewem zachodu”, wielką atrakcją i namiastką dostępu do niedostępnej w Polsce kultury. To jest z pewnością główny powód pamięci o tej audycji wśród jej dawnych słuchaczy.

Zakończenie i moje refleksje

Audycja „Katalog Nagrań” funkcjonowała przez niecałe 8 lat, a obecnie istnieje już od 32 lat. Pomimo upływu czasu i wszystkich jej słabości, należę – jak sądzę - do tego nielicznego już obecnie grona fanów, którzy wciąż o niej pamiętają. Pamięć ta wyrasta z faktu, że była ona dla mnie doskonałym i bezpłatnym źródłem nagrań muzycznych. Gdyby nie to, iż słuchałem i nagrywałem tę audycję nie miałbym możliwości poznania wielu wartościowych płyt z muzyką, którą lubię.

Audycji tej słuchałem i dokonywałem z niej nagrań w latach 1980-1987, a więc przez cały okres jej istnienia. Miało to miejsce pomiędzy moim 17 a 24 rokiem życia i latami mojej edukacji szkolnej w szkole zawodowej i średniej w Żorach a następnie na studiach wyższych w Katowicach. Audycja ta nie istnieje już tak długo, że w oczach mojego pokolenia, czyli 50 i więcej -latków, stała się ona wręcz czymś mitycznym, jak wiele innych rzeczy z okresu PRL.

O istnieniu tej audycji dowiedziałem od Adama G. kolegi ze szkoły zawodowej, co miało miejsce w następujących okolicznościach. Pewnego dnia późnym latem 1980 r., jak zwykle w tym czasie, staliśmy na jednym z peronów ruchliwego wówczas dworca kolejowego w Żorach[2]. Czekaliśmy na swoje połączenia: ja do Bzia (kierunek Wodzisław Śląski), a On do Suszca (kierunek Pszczyna). W trakcie tego przymusowego postoju rozmawialiśmy o sprawach jakie nas wówczas fascynowały: Adam o organizowaniu wraz z starszymi braćmi dyskotek w rodzinnej miejscowości, a ja o fascynacji muzyką w związku z zakupem przez rodziców naszego pierwszego sprzętu audio klasy hi-fi.

Poskarżyłem mu się, że nie mam skąd nagrywać muzyki jaka mnie interesuje, a wówczas Adam powiedział mi, że jest taka audycja pod nazwą „Katalog Nagrań” i w niej leci muzyką jaka przypuszczalnie by mi odpowiadała. Jak mi wyjaśnił, jemu i braciom te nagrania nie pasują, bo takiej muzyki nie lubią, a ponadto nie nadaje się ona do puszczania na dyskotekach. Oczywiście Adam wiedział o tej audycji, bo nagrywał z niej płyty ABBY i GILBERTA O’SULLIVANA, a gdy z dniem 19 IX 1980 r. zaczęli w niej nadawać dyskografię zespołu LED ZEPPELIN to przestał jej słuchać.

*

Niestety nie od razu mogłem znaleźć tę audycję w eterze, bo nie miałem drukowanego w gazecie programu, a Internetu przecież nie było, aby sprawdzić co i kiedy grają w radio. Pierwszy raz usłyszałem ją dopiero gdzieś w październiku 1980 r., a systematycznie zacząłem ją nagrywać dopiero od lutego 1981 r. (wcześniej nie mogłem tego robić, bo nie miałem wolnych taśm na nagrania).

Początkowo więc słuchałem tej audycji dość przypadkowo i sporadycznie, a co za tym idzie moje wspomnienia z nią związane są bardzo niepełne. Na pewno jednak prezentowane w audycji dyskografie zespołów LED ZEPPELIN i KING CRIMSON były dla mnie w tym czasie zbyt trudne do przyswojenia, bo dopiero zainteresowałem się muzyka rockową i tak wyrafinowane brzmienia na razie do mnie nie przemawiały.

W każdym razie, dla nastolatka jakim byłem, przeskok ze słuchania muzyki disco (BONEY M.) na fascynację muzyką KING CRIMSON czy LED ZEPPELIN był wielkim wyzwaniem i przeżyciem. Pamiętam jednak, że w właśnie w „Katalogu” po raz pierwszy słyszałem nagrania tych dwóch wielkich klasyków rocka, a także to, że niektóre z prezentowanych wówczas nagrań (nie płyt) nagrałem.

Począwszy od lutego 1981 r. już stale nagrywałem większość albumów prezentowanych w ramach „Katalogu Nagrań” i wytrwałem z nim do końca jego istnienia w 1987 r. Pomiędzy tymi datami były okresy większej i mniejszej mojej gorliwości w jego nagrywaniu, a nawet zwątpienia w jego jakość z powodu proponowanego w niej z biegiem czasu repertuaru. Przykładowo wówczas nie przekonywała mnie twórczość J.J. CALE’A, więc te odcinki „Katalogu”, gdzie przedstawiano jego płyty nie były przeze mnie słuchane i nagrywane. Z dzisiejszej perspektywy widzę to inaczej, ale wówczas ignorowałem te nagrania.

W tym pierwszym okresie istnienia audycji szczególnie przykrym przeżyciem było dla mnie przerwanie jej nadawania z dniem 13 XII 1981 r., czyli po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce[3]. W tym czasie prezentowano w niej dyskografię zespołu THE MOODY BLUES, a płytą jaką przerwano w dniu 11 grudnia, była część czwarta podwójnego albumu koncertowego „Caught Live + 5” (1976). Znajdowało się tam kilka niepublikowanych wcześniej nagrań studyjnych grupy z przełomu lat 60. i 70.

Prezentację tych nagrań dokończono dopiero 7 IV 1982 r. wraz z przywróceniem „Katalogu” na antenie, co w tamtym czasie samo w sobie było cudem, gdyż wiele audycji i dziennikarzy zniknęło wówczas bezpowrotnie z Programu Trzeciego PR[4].

Dla obecnego młodego pokolenia fakt, że ktoś przeżywa szok z powodu braku przez cztery miesiące z rzędu dostępu do swoich ulubionych audycji radiowych może wydawać się dziwny. Jednak wówczas, dla miłośników muzyki – takich jak ja - było to bardzo wstrząsające przeżycie. Przez wiele tygodni nie mogłem bowiem słuchać i nagrywać ulubionej muzyki w Polskim Radio. A audycja ta była jedną z niewielu radosnych rzeczy w ponurym okresie początku lat 80. i braków wszystkiego spowodowanych niedostatkami towarów i pieniędzy[5].

Jeżeli chciałbym jakiemuś młodemu człowiekowi wyjaśnić swe przeżycia jak się czuł na przełomie 1981-1982 r. ktoś odcięty od swoich ulubionych audycji muzycznych to powiedziałbym tak. Wyobraź sobie młody kolego taką sytuację, że obecnie że na 3-4 miesiące zabierają ci obecnie dostęp do Internetu, telefonów komórkowych itp. Wiem że dla młodego pokolenia jest to niewyobrażalne, dlatego jestem pewien, że ci obecni młodzi po latach mieliby jeszcze większą traumę niż ja wtedy, gdy 13 grudnia 1981 r. włączyłem radio, a tam zamiast audycji usłyszałem jedynie szum.

W okresie, gdy audycja prezentowana była o godz. 20.00 a ja już uczęszczałem do Technikum Wieczorowego dla Pracujących w Żorach (co miało miejsce trzy razy w tygodniu w latach 1981-1984) praktycznie nigdy nie mogłem zdążyć do domu na godz. 20.00. Działo się tak dlatego, że pociąg którym wracałem do domu najczęściej przyjeżdżał na stację kolejową w Bziu Górnym (Jastrzębie-Zdrój) dopiero ok. godz. 20.05. Pomimo moich wysiłków i pośpiechu, w domu byłem zawsze dopiero ok. 20.15, a wówczas audycja już trwała. Na szczęście w takich wypadkach zawsze ratował mnie mój młodszy brat Leszek (teraz już nie taki młody), który w moim imieniu włączał „record” na magnetofonie.

Z perspektywy dzisiejszych czasów i ogólnej dostępności muzyki w sklepach, a zwłaszcza w Internecie, nie da się zrozumieć tej wielkiej ekscytacji i podniecającego napięcia jakie mi zawsze wtedy towarzyszyło przy słuchaniu tej audycji. To przeżycie, którego nikt nie jest w stanie mi odebrać i porównywalne jedynie z euforią jaka towarzyszy ludziom zdobywającym coś przy wielkich emocjach, np. alpinistom podczas wejścia na szczyt górski itp. Tej właśnie emocji pozbawiona jest muzyka obecnie, nie tyle może muzyka, co sposób jej zdobywania i konsumpcji.

Do tego dochodzi jeszcze obecnie problem nadmiaru w muzyce, czyli nieograniczonej liczby twórców do poznania i płyt do przesłuchania. Z powodu braku czasu praktycznie nie ma takiej możliwości, aby poznać ich wszystkich wartościowych twórców i stworzone przez nich płyty. Gdyby nawet wybrało się do słuchania tylko te najważniejsze albumy i słuchało ich non stop, to z powodu zbyt dużej ilości, nie zdołało by się przesłuchać ich wszystkich nawet gdyby ograniczyć się do danych lat czy gatunków[6].

Na problem nadmiaru zwrócił też uwagę Piotr Kaczkowski w wywiadzie dla portalu art.rock.pl porównując wielkość nakładów nowych płyt na świecie w latach 60. i obecnie:

„Wtedy ukazywało się parędziesiąt płyt miesięcznie i większość z tego w jakiś sposób do nas docierała. Teraz jest to niemożliwe, bo ukazuje się 3200 płyt tygodniowo. Nie ma sklepu który miałby wystawę tej wielkości, żeby je wszystkie pomieścić i nie ma człowieka, który jest w stanie tego wszystkiego posłuchać, nie ma - poza komputerem - nikogo, kto byłby w stanie to wszystko spamiętać”[7].

Przypisy:

[1] http://www.venco.com.pl/~jethro/
[2] Połączenie kolejowe na odcinku Orzesze-Wodzisław Śląski (linia nr 159) zostało oddane do użytku 1 IX 1884 roku. W czasach gdy dojeżdżałem do szkoły zawodowej i technikum w Żorach w latach 1978-1984 było to miejsce bardzo ruchliwe i oblegane przez pasażerów. 10 VI 2001 r. władze kolejowe zdecydowały o likwidacji połączenia kolejowego na trasie Orzesze-Żory. Obecnie budynek dworca kolejowego w Żorach jest smutnym świadectwem zniszczenia tego miejsca przez nierozważne działania ludzi odpowiedzialnych za kolej w Polsce. Podobnie ma się też sytuacja z dworcem kolejowym w Bziu, gdzie kończyłem zawsze dojazd do domu po szkole lub pracy w PEBEROW.
[3] Stan wojenny w Polsce to pojęcie oznaczające stan nadzwyczajny z lat 1981–1983, wprowadzony prze władze komunistyczne 13 XII 1981 r., a zawieszony 31 XII 1982 r., wreszcie ostatecznie zniesiony 22 VII 1983 r. Jego celem było rozbicie opozycji solidarnościowej w kraju.
[4] Jednym z usuniętych dziennikarzy muzycznych z Trójki był Marek Gaszyński, którzy przeszedł do pracy w Programie IV, a potem II Polskiego Radia.
[5] Braki w zaopatrzeniu ludności stopniowo nasilały się od drugiej połowy lat 70. Z całą siłą wystąpiły w altach 1980-1981, stąd władze komunistyczne wprowadziły w życie w latach 1982-1987 tzw. I etap reformy gospodarczej mający na celu wydobycie gospodarki państwa z kryzysu co w pierwszym rzędzie polegało na urealnieniu cen. W praktyce oznaczało to drastyczne podwyżki cen detalicznych, o 241% na żywność, 171% na opał i energię, wprowadzono także nowy system cen (urzędowymi, regulowanymi i umownymi). W konsekwencji działania te spowodowały spadek realnej siły nabywczej ludności o 30%.
[6] Przykładowo portal http://rateyourmusic.com/charts/top/ grupuje recenzje wszystkich ważniejszych płyt wydanych na świecie od 1950 r. do 2014 r. wyróżniając w każdym roku po tysiąc płyt. Łącznie daje to 64.000 płyt do poznania i przesłuchania. To ilość muzyki nie do ogarnięcia dla żadnego człowieka.
[7] Fragment wywiadu dla P. Kaczkowskiego dla portalu art.rock.pl udzielonego we Wrocławiu 24 XII 2004 r.

Foto:
Pudełko Chemitex Stilon AGFA i taśma szpulowa Stilon na szpuli ORWO.