Dni i godziny emisji „Katalogu Nagrań”
W okresie swego istnienia audycja „Katalog Nagrań” emitowana była raz w tygodniu. Początkowo nadawano ją w piątki o godz. 20.40, ale po przerwie spowodowanej „stanem wojennym” rozpoczął się okres dość częstego przesuwania dnia i godziny nadawania audycji.
Z dniem 7 IV 1982 r. zaczęto ją nadawać w środy o godz. 20.00, ale już 6 IV 1983 przesunięto jej nadawanie na godz. 21.00. W następnym okresie audycję często przenoszono pomiędzy poniedziałkiem i środą, by ostatecznie od 6 II 1984 r. emitować ją w poniedziałek o godz. 20.00. Począwszy od 10 X 1986 r. audycję zaczęto nadawać w poniedziałek w dwóch częściach ok. godz. 17.05 i 18.30 i w takim układzie dożyła ona swych dni[1].
Zgodnie z przydzielonym czasem antenowym, audycja ta trwała ok. 40 minut. Czas ten był stanowczo za krótki, stąd w wypadku prezentacji niektórych z dłuższych płyt musiały one być dzielone pomiędzy dwie audycje. W praktyce wyglądało to tak, że utwory jakie nie mieściły się w danym odcinku były przesuwane do następnego programu. Były też sytuacje odwrotne, w wypadku krótszych płyt pozostawała pewna ilość czasu, która pożytkowano na odtwarzanie w audycji fragmentu kolejnej płyty a akurat granej dyskografii. Taka praktyka zaburzała naturalną spoistość poszczególnych albumów pomyślanych często jako całości.
Prowadziło to do sytuacji, w której nie zawsze było wiadomo, jaka płyta jest w danej audycji prezentowana i w jakim dokładnie fragmencie, gdyż zdarzało się, że remanenty z poprzedniego odcinka przeciągały się niekiedy prawie do połowy kolejnego programu.
Poszczególne dyskografie udostępniane w audycji urywały się wraz zakończeniem danego cyklu dyskograficznego i najczęściej nie były one już uzupełniane o albumy wydane w latach 80. (o tym szerzej w dalszej części opisu). Dość częstą praktyką było też prezentowanie na zakończenie jakiejś dyskografii fragmentu jakiejś płyty powiązanej z resztą wcześniejszych nagrań (najczęściej słabszej z dyskografii lub solowej lidera), której następnie już nigdy nie dokańczano.
Z zbiegiem czasu i powstaniem innych audycji prezentujących systematycznie całe dyskografie muzyczne np. „Klubu Stereo”, znaczenie i słuchalność „Katalogu” systematycznie spadała. To było najpewniej główną przyczyną jego likwidacji w 1987 roku.
Przypuszczalnie audycją znudził się także sam G. Wasowski tęskniący za audycją radiową z prawdziwego zdarzenia. Z pewnością wiele uwagi wymagał od niego satyryczny program „Nie tylko dla Orłów” istniejący od 1986 r.[2], którego był współtwórcą. Przypuszczalnie jego realizacja była dość pracochłonna co zmusiło go do ograniczenia innych projektów w jakich uczestniczył, w tym „Katalogu Nagrań”.
Oczywiście, w tym czasie nikt nie zastanawiał się nad tym, czy prezentacja radiu całych płyt jest zgodna z prawem. Władze PRL nie podpisały bowiem istniejących wówczas konwencji o prawie autorskim, stąd nie stosowano u nas zobowiązań prawnych wynikających z konieczności jego przestrzegania. Trzeba tutaj wskazać, że w tym czasie niektóre ówczesne kraje socjalistyczne miały w tym względzie bardziej restrykcyjne prawo. np. Węgry.
W efekcie tych uwarunkowań w Polskim Radio prezentowano zagraniczne płyty w całości, a instytucja ta nie płaciła za ich wykorzystywanie ani ich twórcom, ani wydawcom. W ten sposób „Katalog Nagrań”, podobnie jak wszystkie inne audycje muzyczne ówczesnego Polskiego Radia, był programem pirackim z punktu widzenia prawa autorskiego.
Jednak dzięki swemu istnieniu w tej formie audycja ta wychowała wielu obecnych melomanów i nabywców legalnej muzyki[3]. Był to fan spragniony, cierpliwy i w pewnym stopniu uczciwy – nagrywał z radia płyty nie będąc świadomym, że to nielegalne, a ponadto praktycznie nie miał innej możliwości nabycia płyt z muzyką z powodu ich niedostępności dla przeciętnego obywatela PRL.
Techniczne aspekty audycji
Przez pierwsze cztery lata swego istnienia „Katalog Nagrań” był nadawany wyłącznie w systemie monofonicznym. Dopiero począwszy od lipca 1984 r. audycję zaczęto nadawać w systemie stereofonicznym. Jednak emisja stereofoniczna nie objęła wówczas jeszcze całego kraju. W rejonie gdzie mieszkałem, a więc na pograniczu śląsko-czeskim, pierwsze próby emisji stereofonicznej Programu Trzeciego miały miejsce dopiero w połowie 1986 r. Podobna sytuacja była też najpewniej w innych, bardziej odległych od głównych nadajników rejonach kraju.
Z tego powodu etykietka audycji monofonicznej pozostała z nią, w moim odczuciu, do kresu jej istnienia. Przesył dźwięku z tej audycji w formie monofonicznej był więc największą jej wadą techniczną na co zwracali uwagę już ówcześni audiofile. Przykładowo taką osobą był mój nauczyciel historii w szkole średniej, który jako szczęśliwy posiadacz magnetofonu szpulowego „Aria” w ogóle nie nagrywał nagrań w wersji monofonicznej. Z tego powodu nie był zainteresowany audycją „Katalog Nagrań” pomimo zachęt z mojej strony.
Udostępniane w „Katalogu” nagrania pochodziły wyłącznie z tradycyjnych płyt winylowych. Zresztą podobnie było z większością audycji muzycznych Polskiego Radia z pierwszej połowy lat 80. W Polsce i Europie odtwarzacze i płyty CD na dobre zadomowiły się w audycjach radiowych dopiero w drugiej połowie lat. 80. Można jedynie przypuszczać, że część płyt nadanych w latach 1986-1987 mogła już pochodzić z wydań kompaktowych, ale z powodu ich wysokich cen, w wypadku tej audycji i możliwości finansowych jej twórcy, wydaje się to mało prawdopodobne[4].
Rodzaj nośnika nie miał jednak w tym wypadku większego znaczenia, gdyż audycję „Katalog Nagrań” nagrywano w całości na taśmie analogowej i dopiero z niej odtwarzano ją w godzinach emisji wraz zapowiedzią zawodowego lektora (spikera).
Audycje radiowe nagrane wcześniej na taśmie magnetofonowej nadawano masowo na Zachodzie Europy głównie w latach 50.-60. XX w. Począwszy od lat 70. preferowano już tam jednak prezentację muzyki granej na żywo bezpośrednio z płyt gramofonowych odtwarzanych w studio w czasie rzeczywistym.
W realiach radiowych w PRL przez długi czas prowadzenie audycji z na żywo przez dziennikarzy muzycznych nie było praktykowane ze względów technicznych (taśma) i cenzuralnych (cenzura formalna i nieformalna). Ale nawet wówczas gdy audycja prowadzona była na żywo, to i tak każdy dziennikarz miał przydzielonego mu realizatora nagrań, z którym w praktyce prowadził daną audycję.
Typową audycję muzyczną w tym okresie, a więc także „Katalog Nagrań” przygotowano w ten sposób, że najpierw jej autor sporządzał jej konspekt na piśmie, który po zatwierdzeniu przez cenzora i kierownika redakcji był dopuszczony do upublicznienia. Jednak mało który z dziennikarzy był dopuszczany do mikrofonu, gdyż wcześniej musiał mieć tzw. kartę mikrofonową uprawniającą do występowania na żywo podczas nadawania programu.
Romuald Jakubowski wspomina to tak:
„Aby zasiąść przed mikrofonem, trzeba było zdać egzamin na tzw. kartę mikrofonową, która to umożliwiała. Były różne rodzaje kart, które uprawniały do występowania przed mikrofonem. Najważniejsza była karta z symbolem „S”. Dzięki takiej karcie, dziennikarz miał nieograniczony dostęp do anteny, mógł prowadzić audycje na żywo, czytać wiadomości itp.”[5].
W związku z tym, że mało kto miał taką kartę zatwierdzone audycje realizowane były wcześniej i nagrywane na taśmach, a następnie odtwarzane w eterze. Wielką rolę w przygotowaniu tych taśm, mieli wspomniani już realizatorzy nagrań (reżyserzy nagrań). Ich rola była znacząca także podczas emisji audycji na żywo, gdyż prowadzący nie puszczał muzyki sam, a jedynie podniesieniem ręki ze studia dawał znak realizatorowi w sąsiednim pomieszczeniu do włączenia przygotowanego wcześniej nagrania.
A tak zadania realizatorów nagrań wspomina Romuald Jakubowski:
„Po drugiej stronie szyby zawsze siedział realizator, który był odpowiedzialny za jakość techniczną audycji”[6].
Z kolei Maciej Chmiel znacznie realizatorów nagrań w Trójce wspomina tak:
„Zawsze był realizator – realizatorka, jej asystentka, inspektorka oraz do 1989 cenzor […]. Ważna dla powodzenia audycji była współpraca z realizatorkami. Halina Głuszczak i Zofia Kruszewska [były – przypis DR] surowe i wymagające. Marek Dalba lubiący eksperymenty.[7]”
Nie wiem, kto dokładnie realizował z Wasowskim audycję „Katalog Nagrań”, ale przypuszczalnie była to jedna z wymienionych powyżej osób.
Jeszcze na początku lat 80. XX w. studia emisyjne Programu Trzeciego PR nie posiadały profesjonalnych gramofonów do odtwarzania muzyki. Taki gramofon został zakupiony do Trójki dopiero w kwietniu 1982 r. z inicjatywy Piotra Kaczkowskiego na polecenie jej ówczesnego dyrektora tego programu Andrzeja Turskiego[8].
Z powodu braku danych nie można powiedzieć jakiej marki to był gramofon, ale na pewno było to urządzenie z napędem bezpośrednim umożliwiającym szybki start, np. jakiś model gramofonu Dual.
Cenzura w Polskim Radiu polegała na tym, że każdą audycję muzyczną musiano wcześniej przedłożyć do wglądu w postaci scenariusza, który sprawdzał i zatwierdzał kierownik redakcji i cenzor. Z powodu różnych incydentów, czyli różnicy pomiędzy zatwierdzoną zapowiedzią na piśmie, a faktycznym przebiegiem audycji, w latach 70. metodę tę ulepszono.
Ulepszenie to polegało na tym, że odtąd audycję się nagrywało w całości na taśmie, a więc prezentowaną płytę i zapowiedź, a dopiero później przedkładało do zatwierdzenia redaktorowi i cenzorowi. W ten sposób sprawdzano czy nie zawiera ona niepożądanych treści słownych i muzycznych. Dopiero po akceptacji taka taśma była odtwarzana publicznie jako audycja radiowa.
W okresie PRL występowały dwa rodzaje cenzury: formalna i nieformalna. Ta pierwsza wynikała z przepisów państwa komunistycznego, a druga z asekuranctwa i nadgorliwości poszczególnych osób.
Formalną cenzurę w Polskim Radio tak wspomina Krzysztof Szewczyk:
„My tak mówimy,: cenzura to, cenzura tamto, a przecież oficjalnie tego słowa się nie używało. Pokój, do którego się chodziło w radiu, żeby ocenzurować audycje, miał na drzwiach napis Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i widowisk. Ludzie, którzy tam pracowali, nie podpisywali się nazwiskami, tylko kryptonimami: F12, A54 i temu podobne.”
A Maria Szabłowska zauważa, że:
„Była też cenzura nieformalna. Cenzura kierowników, dyrektorów, cenzura Wydziału Kultury i Wydziału Propagandy KC PZPR”[9]
Tę nieformalną cenzurę tak wspomina Wojciech Mann:
„Ingerencje tych samozwańczych cenzorów, były chwilami jeszcze bardziej dotkliwe i głupie niż cenzorów instytucjonalnych. Na przykład przez długi czas obowiązywał zakaz nadawania nagrań amerykańskiej grupy Kiss. Powodem było to, że w logo Kiss ostatnie dwie litery wystylizowane były podobnie jak znak hitlerowskiej formacji SS”[10].
A tak tę pracę z realizatorami i cenzurę wspomina Marek Wiernik:
„Zawsze to była to praca z realizatorem. […]. Wcześniej audycje były nagrywane. Każda audycja musiała być napisana, a później przeczytana, ocenzurowana przez kierownika redakcji i dopuszczona do nagrania. Dopiero z czasem audycje były na żywo”[11].
W wypadku „Katalogu Nagrań” cenzura była tym istotniejsza, że audycję przygotowywał Grzegorz Wasowski uważany za osobę niepewną politycznie z powodu jego związków z NSZZ „Solidarność”. Ta kwestia sprawiła, że możliwość odtwarzania płyt bezpośrednio z gramofonu nie miała w wypadku tej audycji większego znaczenia, gdyż i tak nie było zgody na bezpośredni kontakt jej twórcy z mikrofonem radiowym.
W ten sposób audycja „Katalog Nagrań” była z biegiem czasu jedną z nielicznych już wówczas audycji muzycznych nadawanych w Polskim Radio wyłącznie z nagranej wcześniej taśmy, a na antenie przedstawiał ją spiker dyżurny.
Wszystkie audycje te nagrywano na profesjonalnych taśmach i magnetofonach szpulowych, a część z nich następnie archiwizowano.
Nie mogę pewnie powiedzieć jakiego rodzaju magnetofonów używano w tym czasie w Polskim Radio. Na pewno były to jednak specjalne magnetofony studyjne produkowane na potrzeby studiów nagraniowych i radiowych. W latach 50.-60. XX w. był to sprzęt produkowany w bratnich krajach socjalistycznych. W ramach RWPG produkcją profesjonalnych magnetofonów studyjnych zajmowała się węgierska firma Mechlabor.
Magnetofony Mechlabor np. model STM-610 znajdowały się wówczas na wyposażeniu rozgłośni regionalnych Polskiego Radia[12], więc należy przypuszczać, że co najmniej do połowy lat 70. XX w. znajdowały się także na wyposażeniu ówczesnej Trójki. Audycje muzyczne nagrywano na nich na taśmach z prędkością 38,10 cm/s, co dawało bardzo dobry odsłuch (w najlepszych domowych magnetofonach prędkość przesuwu taśmy wynosiła wówczas tylko 19,05 cm,).
W latach 70. XX w. zaczęto w kraju składać na potrzeby polskich mediów z niemieckich części profesjonalne studyjne magnetofony szpulowe marki Telefunken. Magnetofon ten posiadał parametry zbliżone do opisywanego powyżej urządzenia węgierskiego przy czym był nowocześniejszy pod względem elektronicznym i bardziej niezawodny mechanicznie. Był to też sprzęt wyposażony w najnowocześniejsze wówczas moduły do redukcji szumów i poprawy dynamiki.
Wydaje się że to właśnie na takim magnetofonie, Telefunken, przypuszczalnie na modelu MS-115A, montowano a następnie odtwarzano audycję „Katalog Nagrań”. Jako nośników najczęściej używano szpul z taśmami niemieckich firm AGFA lub BASF.
Po przewidzianym okresie użytkowania Polskie Radio taśmy te wycofywało z używania i sprzedawało na wolnym rynku. Jedną z osób, które nabywały takie taśmy na przełomie lat 60. i 70. XX w. był znany dziennikarz Wiesław Weiss, który wiele lat później tak to opisał:
„…na kupowane w archiwum Polskiego Radia na kilogramy, zużyte, bardzo grube, rżnące głowicę jak papier ścierny taśmy firmy AGFA – nagrywałem z radia muzykę z płyt…”[13].
A tak technikę nagrywania audycji radiowych na taśmie magnetofonowej wspomina Piotr Kaczkowski:
„Wszystkie audycje były nagrywane na taśmę i dopiero potem odtwarzane. ale świat wtedy też tak robił. Gdy w 1968 roku pojechałem do Londynu, to chciałem zobaczyć słynne Radio Luxembourg. Bo Radio Luxembourg było w Londynie, a nie w Luksemburgu. Mieściło się w trzech pokoikach, jak Trójka. Przychodzili tam wielcy ludzie i nagrywali swoje 15-minutowe i półgodzinne audycje. Taśmy były wysyłane kurierem do Luksemburga i stamtąd dopiero emitowane”[14].
Taśma była też podstawowym nośnikiem z jakiego korzystano wówczas w Polsce do słuchania muzyki. Było to typowe zjawisko dla biedniejszych rynków muzycznych, na których ludzi nie stać na zakup drogich gramofonów i płyt winylowych. Pokolenie taśmy i magnetofonów upowszechniło się w Polsce już w latach 70., ale dopiero w latach 80. przyjęło postać masową. Stało się to dzięki wprowadzeniu na rynek polski na przełomie lat 70. i 80. wielu kultowych już obecnie magnetofonów, głównie szpulowych, np. „Dama Pik”[15], „Aria”[16] ale i coraz szybciej zdobywających rynek magnetofonów kasetowych: np. słynny „tapeciak”[17] i „Finezja”[18].
Przypisy:
[1] Godziny emisji audycji podano za prasą codzienną z lat 1980-1987, w tym tygodnikiem „Antena”.
[2] Audycję tę emitowano w Programie Trzecim w latach 1986-1990. Obok G. Wasowskiego jego współautorami byli: Beata Michniewicz, Monika Olejnik, Alicja Resich-Modlińska, Jan Chojnacki, Marek Dalba, Jerzy Kordowicz, Wojciech Mann, Stanisław Plakwicz.
[3] Na znacznie audycji muzycznych Polskiego Radia dla popularyzacji i upowszechniania muzyki w okresie PRL wskazuje wielu autorów, m.in. P. ZIELIŃSKI, Scena rockowa w PRL. Historia, organizacja, znaczenie, Warszawa 2005, s. 119-120.
[4] Według danych z branżowego czasopisma „Billboard” z 26 IX 1992 r. w 1983 r. na świecie sprzedano tylko 350 tys. odtwarzaczy CD, w 1985 r. liczba ta wzrosła do 3 mln, a w 1991 r. do prawie 42 mln sztuk. Proporcjonalnie do tego wzrastała liczba płyt wydawanych na CD; w 1983 r. było to 0,4% rynku, w 1985 r. liczba ta wzrosła do 5,5%, a w 1991 r. do 55,6%.
[5] W. LIS, Decybelowy obszar radiowy, Poznań 2016, s. 108-109.
[6] Tamże, 132.
[7] Tamże, s. 146-147.
[8] W. WEISS, 33 x Trójka. Program Trzeci Polskiego Radia w 33 odsłonach, Poznań 2012, s. 89.
[9] M. SZABŁOWSKA, K. SZEWCZYK, Ludzkie gadanie. Życie, rock and roll i inne nałogi, Kraków 2013, s. 231, patrz też wspomnienia Grzegorza Brzozowicza w książce W. LIS, dz. cyt., s. 123.
[10] W. MANNA, dz. cyt. S. 93-94.
[11] M. LIS, dz. cyt., s. 132.
[12] Tego rodzaju magnetofony były np. na wyposażeniu rozgłośni regionalnej Polskiego Radia w Olsztynie.
[13] W. WEISS, Sztuka rebelii. Rozmowy ze świętymi i grzesznikami rocka, Warszawa 1997, s. 7-8.
[14] E. WINNICKA, C. ŁAZARKIEWICZ, Zapraszamy do Trójki, Warszawa 2012, s. 63.
[15] Chodzi o magnetofon produkowany przez państwowy koncern Unitra pod oznaczeniem M2403 SD „Dama Pik”.
[16] Była cała rodzina magnetofonów szpulowych „Aria”. Produkował je koncern UNITRA w Zakładach Radiowych im. Kasprzaka w Warszawie.
[17] „Tapeciakami” określano całą serię magnetofonów kasetowych produkowanych na przełomie lat 70. i 80. mających przedni panel wykonany z tworzywa oklejonego materiałem przypominającym tapetę imitującą drewno, stąd popularna nazwa „tapeciak”.
[18] Rodzina magnetofonów „Finezja” obejmowała 3 modele. Był to pierwszy polski masowo produkowany magnetofon kasetowy klasy hi-fi.
Foto pochodzi z zasobów Pixabay.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz